niedziela, 16 sierpnia 2015

18. "Look what you did, what you did What you're doing to me You got me searching for the words, like a silent movie I can't breathe, I can't see, it's so out of control But baby honestly my hands are up, I'm letting go "

            I've seen you in my dreams
You turn them to gold and shatter their bones 
Widziałem cię w moich snach 
włączyć je do złota i zniszczyć ich kości. -R5 'I know you got away'


Święta, święta i po świętach. Tak jak szybko przyszły, tak szybko odeszły. Okres przygotowania bożonarodzeniowego minął i całe powietrze opadło. Mamy już nowy rok. Sylwestra spędziliśmy w towarzystwie Delly i Ella. Było cudownie. Cóż, spędziliśmy tam tylko cztery dni ze względu na Leo, ale mimo wszystko wystarczyło nam parę dni takiego odpoczynku. Każdą minutę staraliśmy się spędzać razem. Nareszcie mieliśmy więcej czasu do spędzania z przyjaciółmi. Odkąd wyjechałam i  zamieszkałam z Rossem, tego czasu było bardzo mało. Panna Deme już niedługo zmieni swoje nazwisko na Ratliff. W sylwestra moja przyjaciółka powiedziała swojemu partnerowi, że jest w ciąży i już niedługo na świat przyjdzie ich pierwsze dziecko. Ella rozpiera ogromna duma i razem z Rossem opijali swoje dzieci. Cudem dotarli do pokojów hotelowych, a następnego dnia umierali, ponieważ mieli kaca.
-Kochanie, zatrudnimy opiekunkę? - na kanapie usiadł Ross.
-Skarbie...
-Nie! Dlaczego nie chcesz niani? Ja mam treningi, Ty masz studia - przerwał mi.
-No dobra, niech będzie - odparłam i wyszłam do kuchni po herbatę.
-To od jutra będzie.
-Masz już kogoś?
-No, moja koleżanka ze szkoły. A, że od jutra zaczynam treningi, a Ty studia, to...
-To postanowiłeś zatrudnić swoją koleżankę, nic mi nie mówiąc. Myślę, że to zły pomysł.
-Tobie nigdy nic nie pasuje.
  Ross ubrał buty, wziął kurtkę i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Usiadłam w kuchni, a po moich policzkach spłynęły łzy. Wzięłam telefon do ręki i napisałam SMS-a do blondyna.


Przepraszam, kocham Cię.

    Odłożyłam aparat, lecz nie na długo, ponieważ mój telefon zaczął dzwonić. Miałam nadzieję, że to Ross. Chwyciłam urządzenie i na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Rydel. Przeciągnęłam palcem po ekranie i przyłożyłam telefon do ucha.
-Proszę.
-Hej, mam cudowną wiadomość - wykrzyczała zadowolona, a w tle usłyszałam śmiech Ella - przeprowadzamy się do Los Angeles  i to już jutro tam będziemy. Ell znowu będzie grał. Nie pytaj jak to możliwe, bo sama nie mam pojęcia.
-To świetnie - na mojej twarzy zagościł uśmiech.
-Ell mi powiedział tylko tyle, że gdzieś obok Was zamieszkamy. Jestem taka szczęśliwa. Już podobno wszystko jest urządzone, tylko się wprowadzać.
-Ja też się cieszę - zaśmiałam się.
-Mów, co masz taki głos. Stało się coś?
-Pokłóciłam się z Rossem. Poszło o opiekunkę.
    Opowiedziałam jej wszystko.
-Wiesz, co? My już mamy wszystko spakowane, może jeszcze dzisiaj wyjedziemy. Tak, jeszcze dzisiaj. Oczekuj nas dzisiaj. -powtarzała - Pa.
-Nie musisz, przyjedźcie kiedy chcecie.
-Pa - zakończyła.    Usłyszałam płacz dziecka, więc poszłam na górę i wzięłam Leo na ręce. Zabrałam go na dół i usiadłam z nim w foteku obok kominka. Mały wpatrywał się w mijający ogień i na mnie zerkał. Zaczęłam się z nim bawić i nawet nie wiem, kiedy zleciał ten cały czas. Usłyszałam tupot nóg i ujrzałam Rossa. Podeszłam do niego i przytuliłam go. Przyciągnął mnie do siebie, a ja jeszcze bardziej wtuliłam się w jego ciało.
-Przepraszam.
-Nie masz za co, to ja przepraszam.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też - pocałował mnie - nie umiemy się kłócić - zaśmiał się.
-To chyba dobrze - musnęłam jego usta - siadaj, zrobię Ci herbatę.
    Weszłam do kuchni i nalałam wody do czajnika. Z szafki wzięłam dwa kubki, postawiłam je na blacie kuchennym i włożyłam do nich torebki z herbatą. Kiedy wsypałam cukier, to czajnik dał znać, że woda jest zagotowana. Zalałam herbatę i odczekałam chwilę. Gotową, zniosłam do salonu, gdzie Ross bawił się z Leo. Postawiłam pracujące kubki na stoliku i usiadłam obok nich. Przytuliłam się do chłopaka, a on objął mnie ręką.
-Państwo Ratliff jeszcze dzisiaj przyjdą.
-Wiem, Ell mi napisał.
-Od dawna wiesz, że będą tu mieszkać?
-Emm...
-Czyli tak?
-Od początku - zaśmiał się - ale nie krzycz. To miała być niespodzianka.
-To Ty pomogłeś mu z tym domem?
-Mhm - mruknął mi do ucha.
-Kretyni - zaśmiałam się i pocałowałam go - to, o której jutro będzie ta niania? - przewróciłam oczami.
-Ja mam trening na 10:00, a Ty masz o tej godzinę zajęcia, więc Cię odwiozę i przyjadę po Ciebie o 17:00.
-Jutro o 16:30, krócej mam.
-To o 16:30 będę, więc będzie od jakiejś 9:20 do 16:45, dopóki nie przyjedziemy.
-Dobra.
-No ej, zobaczysz, polubisz ją - pocałował mnie w głowę - co chcesz na kolację?
-A to już kolacja? - popatrzyłam na zegarek.
-Nie, jeszcze kilka godzin do kolacji.
-Rydel i Ellington będą na kolacji. To co robimy?
-Robimy? Myślałem, że Ty zrobisz? - widząc mój wzrok, zaśmiał się - żartowałem? To zróbmy chińszczyznę, może być?
-No, okej.
    Czas bardzo szybko leciał i nim się obejrzeliśmy była już pora kolacji. Włożyliśmy Leo do kojca i wyszliśmy do kuchni. Razem zrobiliśmy kolację i usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, a następnie dźwięk otwieranych drzwi. Rzuciłam się na Delly i przytuliłam do niej, to samo zrobiłam z Ellem. Poszli do salonu, a ja skończyłam kolację. Rozstawiłam naczynia w jadalni i przyniosłam przygotowane danie. Zasiedliśmy do stołu, a po zjedzonym posiłku usiedliśmy na kanapie. Rydel zabrała Leo i zaczęła się z nim bawić. Spędziliśmy ze sobą jeszcze godzinę, a następnie nasi goście wyszli do siebie, czyli dom obok. Ruszyliśmy do sypialni, nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
    Obudziłam się w objęciach Rossa. Wyłączyłam dzwoniący budzik i zaczęłam budzić chłopaka obok. Codzienność powraca. Jego bardzo ciężko dobudzić, ma twardy sen. Zdenerwowana, nastawiłam budzik i położyłam mu obok głowy. Zabrałam bieliznę oraz ciuchy i skierowała się do łazienki. Zanim jeszcze do niej weszłam, to zaglądnęłam do pokoju Leosia. Szkrab słodko spał, więc po ciuchy ruszyłam we wcześniejsze miejsce. Weszłam do kabiny, odkręciłam kran i poczułam wodę na swoim ciele. Była tak przyjemna, że nawet nie chciało mi się wychodzić spod prysznica. Gotowa zeszłam do kuchni i zabrałam się za śniadanie. Była godzina 8:50, więc niedługo wychodzimy. Poszłam do sypialni, aby się upewnić, że mój mąż już nie śpi. Usłyszałam szum wody, więc pewnie się kąpał. Spakowałam do torby potrzebne materiały na uczelnię i zeszłam na dół. Dokończyłam kanapki i ułożyłam je na talerzu. Dwadzieścia minut później obok mnie znalazł się blondyn.
-Śniadanie na stole, a herbata się jeszcze parzy.
-Jesteś kochana - cmoknął mnie w usta i zabrał się za jedzenie.
-Następnym razem Cię nie obudzę, zabiorę Twoje ukochane autko i pojadę nim na uczelnię - sięgnęłam po kubek z herbatą, aby podać go blondynowi - a i śniadania też nie zrobię - powiedziałam odwracając się do niego, a blondyn się zaśmiał.
-Kotku, a są jacyś mężczyźni na tym Twoim kierunku?
-Tak i to dużo - usłyszałam dzwonek do drzwi - otworzę, a Ty jedz.
    Otworzyłam drzwi i ujrzałam wysoką, szczupłą brunetkę.
-Kocham Cię Lau- usłyszałam krzyk Rossa, który dobiegał z kuchni.
-Cześć, ja przyszłam jako niania. Ross mnie zatrudnił.
-Proszę, wejdź.
-Jestem Caroline - podała mi dłoń.
-Laura.
-O Caro, hej - przytulił ją i pocałował w policzek. To moja żona Laura - objął mnie - a to jest moja koleżanka Caroline.
-Poznałyśmy się właśnie - zachichotała.
-To my się będziemy zbierać - odpowiedział.
-To tak. Leo jeszcze śpi, zupki są na dole w szafce obok okna...
-Tak, wiem. Ross mi wszystko pokazał przedwczoraj - przerwała mi.
-Okej, to cześć.
    Zarzuciłam na siebie płacz. Ubrałam buty, chwyciłam torebkę, złapałam rękę Rossa i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do auta i w ciszy odjechaliśmy. Nie polubiłam tej Caroline, coś czuję, że ona mnie też nie. Nasze relacje cudowne nie będą, obyśmy się tylko nie pozabijały. Mam co do niej złe przeczucia.
-To przyjadę po Ciebie - uśmiechnął się zniewalająco.
-Pa - chciałam wyjść.
-Ej, a gdzie buzi?
    Pocałowałam go w policzek i wyszłam z samochodu. Usłyszałam jeszcze 'pa' i odjechał, a ja weszłam do budynku.



***
Rozdział 18.
I jak? Pojawiła się nowa bohaterka ^^  Rozdział 19 może jutro jeśli chcecie. 
Dziękuję za 13 komentarzy czym sobie na nie zasłużyłam? :D
Przepraszam za błędy.
Czy tylko ja nie mogę się doczekać wyników TCA? <3 
Kocham :*

10 komentarzy:

Unknown pisze...

Ja też jakoś nie polubiłam tej Caroline. Wydaje mi się, ze ona coś ma do Ross'a. Ale to tylko moje (mam nadzieję, ze nie sprawdzone) przypuszczenie. Cóż... super rozdział! Czekam na next!

Anonimowy pisze...

Super rozdział :D

Unknown pisze...

Super rozdział!
Czekam na nexta który mam nadzieje że pojawi się jutro:)

Unknown pisze...

Super rozdział :*
Czekam na next ♡

Anonimowy pisze...

Cudo *.*

Unknown pisze...

Cudowny....z reszta jak wszytskie. Mam nadzieje ze nie bd zadnej zrdrady Rossa z ta cala laska....nie lubie jej....czekam na nextaa

Unknown pisze...

Rozdział świetny jak zawsze :* Szczerze to tez nie polubiłam tej całej Caroline :/ Coś czuje ze ona i Ross mogą być ze sobą czyli wychodzi na to ze Ross zdradza Lau a tego nie chce bo ich małżeństwo jest takie idealne <3333
Czekam na nexta <333

Anonimowy pisze...

Cudowny *.*.*.

Patrycja_ pisze...

Cudowny < 3
Nowa bohaterka, fajnie. Będzie ciekawie:)
Czekam na nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥

Unknown pisze...

Super rozdział czekam na next :)