sobota, 27 czerwca 2015

3."Beach, sun,rest"

    Nasze wakacje dobiegają końca. Za dwa dni wylatujemy do Dortmundu. Nasz sezon rozpoczyna się wcześniej niż mężczyzn. Obudziły mnie podmuchy w okolicach szyi, ramion i twarzy. Mruknęłam niezadowolona i otworzyłam oczy. Od razu ujrzałam Rossa. Po raz kolejny moją skórę dotknęło zimne powietrze. Lynch wyszczerzył się i pocałował mnie w czoło. Przeciągnęłam się i oparłam na łokciach.
-Jak się spało? - zapytał.
-Nawet dobrze, ale coś mnie obudziło, a może raczej ktoś - dźgnęłam go palcem w brzuch - a Tobie?
-Mi się spało bardzo dobrze, bo ktoś się do mnie przytulał - wyszczerzył się.
-Idziemy dzisiaj na plażę? - zapytałam po chwili.
-I na imprezę, nie zapominaj.
-Mhm - zamruczałam - jedziesz do siebie, czy zostajesz w Monachium?
-Chyba jeszcze do Monachium zaglądnę. Kiedy się zobaczymy?
-Jak nam się uda.
-Mam pomysł.
-Słucham.
-A gdybyś tak grała dla Borussii?
-Nie ma żeńskiej drużyny, geniuszu.
-No wiem. W męskiej - zaśmiał się.
-Obawiam się, że to się nie uda - zawtórowałam mu.
    Poleżeliśmy jeszcze chwilę i zaczęliśmy się przygotowywać do wyjścia. Kiedy wyszłam z łazienki, wszedł do niej Ross. Coraz bardziej mi się podoba. Ja go chyba kocham. Ale on może mieć każdą. Nie zainteresowałby się kimś takim jak ja. Westchnęłam ciężko i opadłam zrezygnowana na łóżko. Po pewnym czasie dołączył do mnie chłopak. Do pokoju wpadła Delly z Ellem i wyszliśmy coś zjeść. Zjechaliśmy windą i weszliśmy do hotelowej restauracji. Zjedliśmy i wróciliśmy do swoich pokoi, aby pooglądać jakieś filmy. Koło godziny 15:00 zabraliśmy rzeczy, które będą potrzebne na plaży i z uśmiechem na twarzy wyszliśmy z hotelu. Kiedy byliśmy na miejscu, rozebrałam się do stroju kąpielowego i zajęłam miejsce na kocu. Wyjęłam z torebki krem z filtrem z zamiarem nasmarowania się.
-Pomóc? - usłyszałam głos Ross.
    Zabrał mi krem, a ja położyłam się na plecach. Usiadł obok mnie i wycisnął białą maź na swoją rękę. Po chwili poczułam jego dłoń na swoich plecach. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Kiedy skończył położył się obok mnie, wtedy to ja nasmarowałam mu plecy. Podziękował i oparł głowę na rękach.
-Dobra, nie chce mi się leżeć, chodź do wody.
    Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ wziął mnie na ręce i niósł do wody. Na twarzy miał wypisany głupi uśmieszek.
-Nie, Ross nie - sprzeciwiałam się.
    Nic nie odpowiadał tylko się uśmiechał. Wrzucił mnie do wody. Chciałam go postraszyć, dlatego też starałam się być tyle pod wodą, ile to możliwe. Jego reakcja była szybka.
-Laura, cholera Ty nie umiesz pływać?
    Przerażony zanurkował do wody. Ja w tym czasie spokojnie wypłynęłam na powierzchnię i nabrałam powietrza. W oddali zauważyłam śmiejących się przyjaciół. Pomachałam im i ponownie schowałam się do wody, ponieważ piłkarz wypłynął, aby zabrać tlenu. Nie chciałam go bardziej straszyć, bo mogłoby się to źle skończyć. I tak nie powinnam udawać. Kiedy wypłynął, podpłynęłam do niego i zakryłam mu dłońmi oczy. Odwrócił się i popatrzył wzrokiem pełnym wyrzutu, ale też i ulgi.
-Przepraszam - powiedziawszy to, przytuliłam go.
-Nie strasz mnie tak - odwzajemnił uścisk.
    Dosyć długo bawiliśmy się wszyscy w wodzie, wyszłam z niej i wytarłam się ręcznikiem. Usiadłam na kocu. Dosiadł się do mnie blondyn.
-Nigdy mnie nie starasz. Wiesz jak się o Ciebie bałem?
-Przepraszam - powiedziałam i spuściłam głowę.
    Przytulił mnie do siebie. Delikatnie podniosłam głowę do góry. Teraz patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Widziałam w nich te iskierki i ten błysk. Hipnotyzował mnie nimi. Powoli zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Czułam jego oddech na moich ustach. Odległość między nami coraz bardziej się zmniejszała. Poczułam jego usta na swoich. Delikatnie je musnął.
-Dajcie ten krem - przerwał nam Ell z trudem utrzymując śmiech.
    Momentalnie się od siebie oderwaliśmy. Ross wyraźnie niezadowolony rzucił w Ratliffa kremem. Położył się na kocu i zamknął oczy.
Zaczęłam rozmawiać z Rydel o nadchodzącym sezonie. Pierwszy mecz miałyśmy rozegrać z SGS Essen. Później temat zszedł na imprezę, ciuchy i chłopaków. Ross chyba zasnął, a Ell zmieniając temat dołączył do naszej konwersacji. Wzięłam do ręki krem i nałożyłam trochę na palec wskazujący. Lynch leżał w dogodnej dla mnie pozycji, ponieważ głowę położoną miał na rękach. Na jego ramieniu nakreśliłam zarys serduszka. Wzięłam więcej kosmetyku i zrobiłam o wiele grubsze kształty, a następnie wypełniłam grubą warstwą kremu serduszko. Blondyn poruszył się i na śpiąco położył głowę na moich kolanach. Leżał w dość niewygodnej pozycji, na pewno będzie go bolał kark. Pokazałam przyjaciołom jak leży blondyn. Zaśmiali się i zrobili zdjęcie. Położyłam rękę na jego głowie i bawiłam się jego włosami. Minęło półtorej godziny, a piłkarz nadal spał. Zbieraliśmy się powoli do hotelu, ponieważ mieliśmy dzisiaj wyjść do klubu. Zaczęłam budzić Rossa.
-Rossiu, wstawaj - mruknął coś w odpowiedzi - moja Lamo - zaśmiałam się.
-Hmm? - nadal był w tej samej pozycji.
-Wstawaj, idziemy do hotelu, a potem na imprezę.
    Wszystko było już schowane, a Rydel i Ell już poszli. Wstałam, schowaliśmy koc i ruszyliśmy w drogę powrotną. Mężczyzna niósł torbę i obejmował mnie w pasie. Nawet nie zauważył, kiedy starałam mu krem z ramienia. Miał odbite serduszko, ponieważ tylko tego miejsca mu nie opaliło. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Ale mnie szyja boli - zaczął marudzić.
-Nie dziwię się - wyraz jego twarzy oznaczał, że nie wie o co mi chodzi - leżałeś poskręcany z głową na moich nogach. Nawet trzymałeś moja rękę - zaśmiałam się.
    Doszliśmy na miejsce. Skierowaliśmy się do pokoju. Piłkarz od razu rzucił się na łóżko, a ja poszłam do łazienki i odkręciłam kran, z którego wyleciała woda, która powoli wypełniała wannę. Od razu weszłam i rozluźniłam mięśnie. Zorientowałam się, że nie wzięłam żadnych ubrań ze sobą. Okręciłam się ręcznikiem, który ledwo mnie zakrywał i wyszłam z łazienki. Na łóżku leżał Lynch , miał zamknięte oczy. Westchnęłam z ulgą i zaczęłam wybierać ciuchy z szafki.
-U lala - usłyszałam Rossa.
Szybko uciekłam do łazienki, gdzie się ubrałam i pomalowałam. Gotowa wróciłam do pokoju. Teraz to blondyn zajął moje miejsce. Do ręki wzięłam telefon i przeglądałam różne strony internetowe. Moje oczy skierowały się na post, którego tytuł brzmiał:
'Bundesligowa miłości? Ellington Ratliff i Ross Lynch w towarzystwie pięknych dziewczyn.'
    Z ciekawości kliknęłam w nagłówek i zaczęłam czytać.
'Ellington Ratliff (Bayern München) i Ross Lynch (Borussia Dortmund) wybrali się na wakacje do LA. Na wakacje  nie wybrali się sami, towarzyszą im dwie młode reprezentantki piłki nożnej, które obecnie grają w żeńskiej drużynie Bayernu Monachium. Czy narodziły się nowe miłości? Najwidoczniej tak, ponieważ Laura Marano i Rydel Deme opuściły treningi. Mamy również wiadomości, iż dostały one urlop ze względu na mecze reprezentacji . Poza tym, są również domysły, iż dziewczyny nie zagrają już więcej dla bawarskiej drużyny. Obie wiązane są z zagranicznymi klubami, takimi jak: FC Barcelona, Real Madryt, Arsenal Londyn, Chelsea Londyn oraz lokalnymi rywalami: SGS Essen, VfL Wolfsburg, a także Bayer 04 Leverkusen. Niemniej jednak życzymy im udanych sezonów i szczęścia w życiu prywatnym. Poniżej przedstawiamy zdjęcia z wakacji młodych gwiazd .'
    Zakończyłam, a do pomieszczenia wszedł Lynch. Nawet amerykańska prasa jest tak wścibska. Wiadomo, w polskiej prasie byłoby to dla mnie dosyć normalne, ale w amerykańskiej?!
-Gotowa? - z amoku wyrwał mnie głos Ross.
    Pokiwałam głową na znak, że tak i wyszliśmy z pokoju. Zaczepiliśmy o pokój naszych przyjaciół i we czwórkę ruszyliśmy do klubu. Dzisiaj pozwoliliśmy sobie na więcej alkoholu, niż ostatnim razem. Ross nie wypuszczał mnie z objęć. Cały czas tańczyliśmy. Około godziny 3:00 wróciliśmy do hotelu. Weszłam z blondynem do pokoju.
-Pomożesz?
    Wskazał na guziki koszuli. Podeszłam i zabrałam się za ich odpinanie. Blondyn położył ręce na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie. Ręką podniósł mój podbródek i zbliżył swoją twarz do mojej.
-Przedtem nam przeszkodzili - zaśmiał się.
    Delikatnie musnął moje usta. Od razu oddałam czułość, pogłębiając ją. Nasze pocałunki stawały się coraz namiętniejsze. Lynch mocował się z zamkiem mojej sukienki. Zdenerwowany i sfrustrowany tym, że nie może jej odpiąć, za mocno szarpnął i zepsuł zapięcie.
-Ej - zaśmiałam się.
-Kupię Ci nową, jaką tyko będziesz chciała.
    Nie przerywając wymiany czułości, ruszyliśmy w stronę łóżka. Położyliśmy się na nim. Ross pocałunkami zjeżdżał coraz niżej. Resztę nocy spędziliśmy będąc bardzo, ale to bardzo blisko siebie.
Bum!
Jest i rozdział numer 3:) Dla waszej wiadomości nasi bohaterowie podchodzą z Polski. :D. Dziękuję za komentarze pod rozdziałem drugim :) Może dobijemy do 10? Od Was zależy kiedy będzie rozdział bo jestem do przodu :)

piątek, 26 czerwca 2015

2. "Holiday time to start"

 Droga do hotelu była krótka. Kiedy doszliśmy do recepcji, kaleczącym angielskim rozmawiałam z mężczyzną, który stał za biurkiem. Po krótkiej wymianie zdań, zdenerwowana odwróciłam się do przyjaciół.
-Mamy problem - powiedziałam.
-Jaki? - zapytała od razu Rydel.
-W pokojach są łóżka małżeńskie. Coś im się pomieszało i naszą rezerwację ma ktoś inny.
-No to my razem, a Wy - Rydel pokazała palcem na chłopców - razem - wybuchła śmiechem.
-Na pewno nie - oburzył się Lynch - ja mam lepszy pomysł. Laura i ja, i Wy razem - pokazywał palcami.
-Zgwałcisz nam Laurę, więc nie - sprzeciwił się Ratliff.
-Oj, tam od razu zgwałcę, jeśli się zgodzi, to już to gwałt nie będzie - zaśmialiśmy się.
-Kretyn - skwitowałam - i ja mam z nim być w pokoju? W jednym łóżku? Opcja Delly była lepsza - wytknęłam język Lynchowi.
-Ale jak to będzie wyglądać, jak dwóch facetów śpi w jednym łóżku?
-Gejuchy, jesteście razem - pocałowałam każdego w policzek
    Wzięłam walizkę i razem z Delly ruszyliśmy do naszego pokoju hotelowego. Zaraz obok pokój mieli mężczyźni. Śmiałyśmy się z min chłopaków. Usłyszałam wołanie piłkarzy, wsiedli z nami do windy. Ell popatrzył znacząco na Rossa, a ten skinął głową. Przybliżył się do mnie, a swoje ręce położył na moich biodrach. Przyciągnął mnie do siebie i popatrzył mi w oczy. Jakie on ma piękne oczy.
-Lau - mruknął - no proszę, nie chcę być z nim w jednym łóżku. Co innego gdyby były dwa. Dziewczynom to nie przeszkadza, a facetom tak. To jak.
-Skarbie, już ustalone.
    Zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. Zabrałam walizkę i wyszliśmy z windy. Jeszcze chwila i bym go pocałowała. Musiałam się oddalić. Przed drzwiami złapał nas Ell, prosząc o zmianę współlokatorów.
-Możemy zrobić tak, że ja będę z Laura, a Rydel z Rossem*.
-Na pewno nie będę z Rossem. Dobra, Ell jestem z Tobą w pokoju, a spróbuj mnie tknąć - przerwała, ponieważ piłkarz dotykał ją palcem, rozśmieszając przy tym wszystkich - Kretyn.
    Piłkarz  zaciągnął moją przyjaciółkę do pokoju. Ross na mnie spojrzał i otworzył mi drzwi. Zabrał moje walizki i wszedł do środka. Zamknęłam za sobą drzwi, położyłam torebkę na fotelu i podeszłam do okna, z którego mieliśmy widok na plażę.
Wyszłam na balkon, a za mną poszedł Ross. Oparłam się o barierkę i z uśmiechem na twarzy, patrzyłam na krajobraz.
-Podoba Ci się? - odezwał się mój współlokator.
-Jasne, a Tobie?
-Mi też się podoba.
    Skierowałam się na łóżko i się na nie rzuciłam. Po chwili dołączył do mnie Lynch.
-Jesteś zła za to, że jesteśmy razem w pokoju? - zapytał, a do pokoju wpadli Ratliff z Deme**.
-Chodźcie na plażę - krzyknęli prawie równocześnie.
-Idźcie, idźcie - poparłam ich.
-A Ty? - zdziwił się Ross.
-Jestem już umówiona.
-Dopiero przylecieliśmy - oburzył się blondyn - z kim? Z Andrewem? - zironizował i przewrócił oczami.
-Tak. Właśnie z nim. Nie widziałam się z nim rok.
-A Skype, to co? - ciągnął dalej - Laura.
-Nie wiem, kiedy wrócę.
    Wyszłam z pokoju. Skierowałam się do windy, a kiedy zjechałam nią na dół, to poszłam do parku. Pamiętałam jak dojść, ponieważ Andrew tłumaczył mi drogę. On również przyjechał tu na wakacje. Był moim przyjacielem. Kiedyś byliśmy razem, ale kilometry robią swoje. Naprawdę, kochałam go. Byliśmy parą pięć miesiecy, a od tamtej pory jesteśmy przyjaciółmi. Kocham go nadal, ale teraz jak brata. Kiedy doszłam do parku, usiadłam na ławeczce. Do umówionej godziny spotkania zostało kilka minut. W oddali zobaczyłam wyczekiwanego mężczyznę. Nie szedł sam. Był ze swoim kolegą. Chyba mnie zauważyli, ponieważ przyspieszyli kroku i szybko znaleźli się obok mnie.
-Laura- krzyknął.
-Hej Wam - przytuliłam każdego.
-Na ile przyjechałaś? - zapytał niższy z nich.
-Tydzień.
-Tak krótko? - zajęczał.
-Sezon się niedługo zaczyna. Trener dał nam wolne ze względu na ostatnie mecze reprezentacyjne.
-Idziemy na imprezę dzisiaj? - ożywił się.
-Dobry pomysł - poparł go przyjaciel - możesz zabrać przecież Delly, Ella i Rossa.
-No dobra. Zapytam, czy pójdą.
    Poszliśmy na spacer. Chodziliśmy po całym mieście. Chłopcy odprowadzili mnie pod hotel. Straciliśmy kompletnie poczucie czasu. O 18:00 wróciłam do pokoju. Na 20:00 umówiliśmy się na imprezę do najbardziej znanego mi klubu. Przekroczyłam próg pomieszczenia i od razu rzucił się na mnie Lynch. Delly i Ell niezbyt zainteresowani tym, że przyszłam oglądali jakiś film.
-Gdzieś Ty tyle była. Martwiliśmy się.
-Macie jakieś plany na 20:00? - zapytałam od razu.
-A masz dla nas coś ciekawego? - zapytał brunet, odrywając wzrok od telewizora.
-To dobrze, idziemy na imprezę - odparłam.
-Mamy niecałe dwie godziny, jak się nie wyrobię, to zginiesz - Deme wyleciała z pokoju jak poparzona, a za nią wyszedł Ell.
-Jak było na plaży? - zapytałam.
-Chodziły tam takie laski, że szok. Mówię Ci. Jeszcze takich nie widziałem.
-Trzeba się było umówić.
    Wyszłam do łazienki, aby się przygotować na imprezę. Chodziły tam takie laski, że szok. Ironizowałam go w głowie. A jak się z jakąś umówił?
*Oczami Rossa*
Laury nie było z nami na plaży. Wyszła wtedy na spotkanie z tym jej kolega. Jakoś nie darzę go dużą sympatią. Okropnie mi się nudziło. Przyjechałem tutaj tylko i wyłącznie ze względu na nią. Jeszcze ją okłamałem, mówiąc, że widziałem fajne dziewczyny. Może i były ładne, ale nie tak jak ona. Brunetka jest najpiękniejszą dziewczyną, jaką spotkałem. Jest moim ideałem. Przy niej nie muszę nikogo udawać, mogę być sobą. Nie zwraca uwagi na to, że jestem sławny, bogaty, tylko na to jakim jestem człowiekiem. Znamy się ponad rok. Poznałem ją jak przyjechałem do Ella, aby pomóc mu w przeprowadzce. Od tamtej pory cały czas rozmawiamy. Codziennie piszemy, dzwonimy. Zakochałem się w niej. Ja ją kocham. Tak, kocham ją. Pewnie zraziłem ją do siebie, mówiąc o tych dziewczynach. Moje przemyślenia przerwały otwierające się drzwi, z których wyszła Lau. Wyglądała cudownie. Ubrana była w krótką sukienkę i szpilki. Podszedłem do niej.
-Wyglądasz perfekcyjnie - posłałem jej uśmiech.
*Oczami Laury*
Ciekawe, czy się z jakąś umówił. Rozmawiał z jakąś. Widać, że mu się podobały. Cholera, chyba jestem zazdrosna. W głowie miałam pełno myśli. Gotowa wyszłam z łazienki. Ross leżał na łóżku, ale kiedy mnie usłyszał, podszedł do mnie i powiedział, że wyglądam perfekcyjnie. To prawda? Podoba mu się to jak wyglądam? Jeszcze uśmiechnął się tak, że zmiękły mi nogi. Zniknął za drzwiami, a ja usiadłam na łóżku i na niego czekałam. Po chwili wyszedł w samych bokserkach. Po jego torsie spływało kilka kropelek wody. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Lustrowałam każdy jego ruch. Nawet ten najmniejszy. Stanął przed szafą i wyciągnął z niej spodenki oraz koszulę.
-Może być? - odwrócił się w moją stronę.
-Jasne - posłałam mu uśmiech.
    Zaczął się ubierać przy mnie. Przy każdym ruchu, jego mięśnie się napinały. Podniósł wzrok na mnie i posłał mi ten swój cudowny uśmiech. Speszyłam się trochę i odwróciłam wzrok. Podeszłam do drzwi balkonowych. Zerknęłam na Rossa, stał przy szafce i sięgał po perfum.
-Gotowy? - zapytałam podchodząc do niego.
-Tak - popsikał się perfumami - mogą być? - nachylił się.
    Zbliżyłam się do jego szyi i zaciągnęłam zapachem jego koszuli oraz skóry, które przesiąkły perfumami. Pokiwałam twierdząco głową. Zapach był mocny, ale zarazem delikatny. Wyszliśmy z pokoju. Na korytarzu zastaliśmy Ella i Rydel. Wsiedliśmy do taksówki i skierowaliśmy się na imprezę. Na miejscu spotkaliśmy chłopaków, którzy już na nas czekali. Ross złapał mnie w pasie. Przywitaliśmy się i weszliśmy do klubu. Nikt z nas nie przesadzał z alkoholem. Zabawa była przednia. Najwięcej tańczyłam z Lynchem . Widziałam, że nie spuszczał mnie z oczu. Jeśli nie tańczył ze mną, albo Delly, to nie tańczył z nikim. Właśnie siedzieliśmy przy barze i sączyliśmy nasze drinki. Podeszła do nas skąpo ubrana, czarnowłosa dziewczyna. Usiadła obok blondyna i podjęła próby flirtowania z nim. Z tego co było widać, to nie robiło to na nim wrażenia.
-Głośno tutaj, chodź wyjdziemy - zachichotała i położyła dłoń na jego nodze.
-Nie, dzięki - strącił jej rękę.
-Z nią jesteś - pokazała palcem na mnie - Twoja dziewczyna? Brzydka. Zostaw ją i chodź.
-To najpiękniejsza kobieta, więc cześć .
    Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy na parkiet. To co powiedział, było... wow, zatkało mnie. Po chwili wszyscy wyszliśmy z klubu. Podziękowaliśmy sobie za mile spędzony czas i ruszyliśmy w swoje strony.
* Ross i Delly nie są rodzeństwem .
** Deme to moje wymyślone nazwisko Delly.
Bum!!!
Jest rozdział 2!! Kto się cieszy? :D Mam już cały blog naposany więc jeśli chcecie rozdział szybciej to komentujcie :*
Baj baj pandki :)

wtorek, 23 czerwca 2015

1."Football Life"

Niechętnie podniosłam się z łóżka. To już dzisiaj wylatujemy do Stanów Zjednoczonych. Po sporych debatach wygrał mój pomysł, czyli wyjazd do LA . Ellington stawiał na Londyn, a Rydel na Hiszpanię. Przeciągnęłam się i omiotłam wzrokiem pomieszczenie, w którym się znajdowałam. Obok szafy leżały walizki. Mój wzrok został dłużej na koszulce z numerem "10", która była oprawiona w ramkę i szkło. To była koszulka, w której grałam na zawodach. Dzięki nim jestem tu, gdzie jestem.
***
-Marano, dobrze wyglądam? - zapytała po raz setny Del.
-Nie denerwuj mnie Dells.
Ta w odpowiedzi jedynie się zaśmiała. Wyszłyśmy z szatni i kierowałyśmy się na rozgrzewkę. Kiedy nasze ciała były rozgrzane, zabrałam piłkę i zaczęłam rundkę ze strzałami na bramkę. Prowadziłam chwilę futbolowkę i pewnie oddałam strzał. Piłka leciała lekko podkręcona i wpadła w lewe okienko.
-Strzelaj tak, a wygramy - zaśmiał się nasz bramkarz.
Pokopałyśmy jeszcze chwilę i usłyszałyśmy głos naszego trenera.
-Dziewczyny, chodźcie. Zaraz gracie mecz.
Po krótkiej przemowie naszego opiekuna wyszłyśmy na boisko. Tak jak na każdym etapie zawodów w piłkę nożną podskoczyłyśmy z Delly i uderzyłyśmy się ramionami.
Stanęłyśmy na swoich pozycjach. Tak jak ustaliliśmy przed rozpoczęciem, że od razu napieramy na bramkę przeciwka, tak też zrobiłyśmy. Rozpoczynałyśmy mecz. Rydel podała mi piłkę, a ja od razu skierowałam się z nią na bramkę rywala. Ominęłam dwie zawodniczki i podałam do Dels. Wbiegłam w pole karne i futbolówka do mnie wróciła. Nawet jej nie przyjęłam i z pierwszej piłki oddałam strzał na bramkę. Usłyszałam radosne krzyki dziewczyn i już po 30 sekundach meczu prowadziłyśmy 1:0. Kolejną bramkę dodała Paulina i wygrałyśmy 2:0.
Doszłyśmy do finału. Przeciwnik bardzo trudny, zwycięzca zeszłorocznych zawodów w piłkę nożną. Trener kazał stawiać wszystko na jedną kartę. Pełne energii i zapału rozpoczęłyśmy mecz. Byłyśmy tak skupione, że wygrałyśmy 5:2. To był jeden z najwspanialszych spotkań jakie rozegrałyśmy. Ustrzeliłam hat-trick'a i zaliczyłam asystę. Po jednej bramce strzelały Delly, Vanessa oraz Raini. W szampańskim humorach czekałyśmy, aż nasz kapitan odbierze puchar. Po krótkim świętowaniu przebrałyśmy się i ruszyłyśmy do autokaru. Przed drzwiami zatrzymał nas jakiś mężczyzna. Poprosił o rozmowę. Popatrzyłyśmy po sobie i odeszłyśmy na bok.
-Cieszymy się, że zgodziły się panie z nami porozmawiać - zwrócił się mężczyzna do mnie i Delly - jesteśmy skautami z żeńskiej drużyny z Bayernu Monachium. Mają panie niesamowity talent. Poszukujemy tak zgranej pary, dlatego chcielibyśmy zaprosić panie na testy, o ile się panie zgadzają.
-Testy? - wykrztusiłam - Monachium?
-Tak - odpowiedział.
No nie wiem, Lau - zaczęła Rydel.
-Dells, to jest ogromna szansa. Możemy grać w Bayernie. Jeśli zaprzepaścimy to, to sobie tego nie wybaczę.
-Ale to są Niemcy.
-Rozumiem Cię, ale wiesz, co to znaczy - posmutniałam.
-Laura.
-Ja się zgadzam na testy - zwróciłam się do mężczyzny - ale jeśli moja przyjaciółka nie podejmie takiej samej decyzji jak ja, to nigdzie nie jadę - podał mi wizytówkę - dziękuję i do widzenia - odwróciłam się.
Zajęłam miejsce koło okna i oparłam głowę o szybę. Zdziwiło mnie to, że na takie zawody przyjechali pracownicy Bayernu Monachium. Zobaczyłam, że Rydel nadal rozmawia z mężczyzną. Po chwili wróciła i zajęła miejsce obok mnie. Nie odezwałyśmy się do siebie ani słowem. Wróciłyśmy do szkoły i przekazałyśmy puchar dyrekcji. Od razu poszłam do domu. Weszłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Moim marzeniem było grać w klubie, a co dopiero pracować, robiąc to co się kocha. Strasznie chcę jechać na te testy, lecz bez mojej Delly nigdzie nie jadę. Po moim policzku popłynęło kilka łez. Przymknęłam oczy i zasnęłam. Następnego dnia nie poszłam do szkoły. Siedziałam w salonie, kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek. Podeszłam do nich i otworzyłam je. W progu stała Rydel. Wpuściłam ją do środka.
-Pakuj się.
-Emm... - zdziwiłam się.
-No pakuj się, jedziemy do Monachium.
-Żartujesz? - przytuliłam ją z całych sił - kocham Cię - zaśmiałyśmy się.
***
-Laura - do pokoju wpadła Delly - Ell dzwonił, że lot mamy wcześniej.
-Zabije go.
-Jedzie z nami jego kolega - poruszała znacząco brwiami.
-Ross?
-A no. Skąd wiesz?
-Bo to jego przyjaciel i rozmawiałam z nim wczoraj. Coś mówił, że jedzie, ale nie chciał powiedzieć gdzie.
-No fakt, a teraz wstawaj.
-Czekaj - otrząsnęłam się.
-Co? - odwróciła się.
-Jedzie z nami Ross.
-No tak.
-O w mordę.
    Zerwałam się z łóżka i z prędkością światła pobiegłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę, wysuszyłam włosy oraz zrobiłam delikatny makijaż, a na koniec się ubrałam. Gotowa wróciłam do pokoju.

Bardziej podręczne rzeczy wrzuciłam do torebki i poszłam do salonu. W jadalni zastałam Ella, który jak zawsze jadł u nas śniadanie.
-Cześć Lau.
-Hej - pocałowałam go w policzek - to prawda, że na wakacjach będzie z nami Ross? - usiadłam na krześle stukałam paznokciami o blat stołu.
-Tak, a co? - zaśmiał się.
-Nie, nic - ucięłam szybko - nic mi na ten temat nie powiedział - zdziwiłam się.
-Jaaasne, a kto niczym struś pędziwiatr pobiegł do łazienki, jak się o tym dowiedział? - zaśmiali się.
-Oj, cicho.
-Laura się zakochała? - popatrzył podejrzliwie Ratliff.
-Pff, nie?
-Solisz herbatę - zauważyła blondynka.
-Bo przyniosłaś sól, zamiast cukru.
-Ej, to moja herbata - oburzył się Ell.
-Ruszać się, bo taksówka przyjechała.
-Już jej się spieszy do Lyncha- stwierdził Ell.
-Spadać - zaśmiałam się.
    Wsiedliśmy do taksówki, którą skierowaliśmy się na lotnisko. Po odprawie, usiedliśmy w samolocie. Siedziałam obok okna, a Ell i Delly usiedli naprzeciwko mnie. Obok mnie było wolne miejsce. Usłyszeliśmy jak ktoś krzyczy, aby zaczekać, że jeszcze on. Mógł się nie spóźniać.
-Witam państwa - usłyszałam głos Rossa? Nie, on miał przecież być na miejscu.
-Siema Stary - odezwał się Ell.
-Siemka - przywitała się Rydel.
-Ross? - zdziwiłam się.
-Ciebie też miło widzieć, piękna - posłał mi zniewalający uśmiech i usiadł obok mnie - miałeś na mnie czekać. Byłem u Ciebie w domu. Drzwi otworzył Mark  i mówi, że pojechałeś do dziewczyn, no to pojechałem tam, ale nikogo nie zastałem. Prawie się spóźniłem.
-To by była taaakaaa szkoda, prawda Laura? - zaśmiała się Delly.
-A co u Ciebie Lau? Dawno nie rozmawialiśmy.
-Dawno, czyli wczoraj? - zaśmiałam się.
-A dzisiaj jeszcze nie.
-Ale gruchają - ryknęli śmiechem.
-Co Ty na to, żeby ich sprzedać? - blondyn przełożył rękę na moje ramię i przyciągnął mnie do siebie.
-A nie myślisz, że się jeszcze przydadzą?
-No w sumie - zaśmiał się - spać Ci się chce? - zapytał widząc, że moje oczy się kleją.
-Trochę - odparłam.
-To się połóż.
-Niby gdzie?
-To się oprzyj, chodź. Buzi za to - wyszczerzył się.
    Przyciągnął mnie jeszcze bardziej do siebie. Oparłam głowę o jego ramię i przymknęłam oczy.
-Buzi - upomniał się.
-Patrz tak rzadko tutaj przyjeżdża, a jak się zżyli - skomentowała blondynka- słodcy są.
    Dałam mu buziaka w policzek i powróciłam do poprzedniej pozycji. Było mi wygodnie w jego ramionach. Czułam się bezpiecznie. Czy zakochałam się w Rossie Lynchu? Chyba tak. Blondyna poznałam dzięki Ellowi. Ross przyjechał do Ratliffa w odwiedziny i obaj przyszli do naszego mieszkania. Uwielbiałam go. Znałam go tylko z meczy. On i Ell byli moimi ulubionymi piłkarzami. Na żywo był jeszcze cudowniejszy. Kiedy wyjeżdżał, to zapisał sobie mój numer i od razu po wylądowaniu do mnie napisał.
-Lau, Laura - ktoś wolał moje imię.
-A może ja ją na ręce wezmę, żeby jej nie budzić?
-Ross się zakochał, Rosssię zakochał - ktoś zaczął śpiewać.
-Jesteśmy już? - zapytałam otwierając oczy.
-Obudziłeś ją baranie.
-Chodźcie.
-Tak! - krzyknęłam.
    Wzrok ludzi skierował się w moją stronę. Każdy na mnie patrzył. Ross złapał mnie za rękę i wyciągnął z samolotu. Śmiejąc się szliśmy po nasz bagaże. Wsiedliśmy do auta i podaliśmy adres naszego hotelu.
****
Jest i rozdział 1!!! Juhuu!!! Chciałam zmienić fabułę by się różniła i chyba się różni. Nigdzie nie spotkałam jeszcze bloga o Raurze i piłce nożnej! :D
Postanowiłam znowu zacząć od Nowa. Ale w sumie do 3 razy sztuka :D
Skomentujcie jak się wam będzie podobać. Z góry przepraszam za błędy ale rozdział z telefonu.
Pa pandki! :*

piątek, 5 czerwca 2015

"Prawie stacona miłość "

                   Notka!!!
Zauważył ją, gdy tylko wszedł na most. Siedziała na poręczy, oparta była o słup. Na kolanach trzymała otwartą butelkę wódki. Twarz miała zwróconą w prawą stronę. Mętnym wzrokiem patrzyła w dal.
Powoli ruszył w jej kierunku, bał się, że Laura spadnie do wody. Starał się nie dopuszczać takich myśli do swojej głowy, ale tak strasznie się o nią bał.
Oparł się o barierkę i tak jak ona spojrzał w dal.
- Piękny widok. Nieprawdaż?- Powiedział po chwili milczenia. Starał się by w jego głosie nie było słychać zdenerwowania i napięcia.
Nie spojrzała na niego, tylko dalej patrzyła się na zachodzące słońce.
Ostatni taki piękny zachód ostatniego dnia października, pomyślała.
- Jak mnie znalazłeś?- Zapytała go. Jej głos się trochę łamał, nie była zwyczajna picia i nie wiele potrzebowałaby zaczęło szumieć jej w głowie.
- Nie było Cię w domu. U twojej przyjaciółki też Cię nie było.- Wziął z jej ręki butelkę i pociągnął solidnego łyka, po czym oddał jej butelkę.- A ostatnio lubiłaś tu przychodzić.
Uśmiechnęła się.
- Zawsze byłeś inteligentny.- Uniosła butelkę do ust i napiła się krzywiąc się trochę.
- To przez niego to wszystko?- Zapytał po chwili.
- Tak.- Odpowiedziała szybko.
Już wiedział, że nie ma sensu dalej ciągnąć tej rozmowy, jeśli będzie chciała coś więcej powiedzieć to powie. Nie ma sensu naciskać.
-, Czemu mnie szukałeś?
- Bo martwię się o Ciebie.- Odpowiedział szybko.
Laura  wybuchnęła spazmatycznym śmiechem.- Ty martwisz się o mnie?- Kolejny wybuch śmiechu i znów się napiła.
Ross nie wiedział jak ma się zachować, w tym stanie humor dziewczyny był strasznie zmienny. Jeśli był by stanowczy mogłoby dojść do nieszczęścia, a tego nie chciał.
- A czemu to szanowny pan się o mnie martwi?- Nachyliła swoją twarz w jego kierunku.
Serce  młodzieńca zabiło szybciej, z bliska była jeszcze piękniejsza.
-, Bo nie zachowujesz się normalnie.
- Czyżby?- Stanęła na barierce. Obróciła się.
Młodzieniec o mało, co nie krzyknął.
- Proszę Cię, przestań…
Nie posłuchała, spacerowała po niej w tę i z powrotem nie robiąc sobie nic z tego, że mogłaby spaść.
W jej oczach dało się zauważyć łzy.
- Życie jest do bani.- Chłopak chciał coś powiedzieć, ale dziewczyna mu przerwała.- I nie mów mi, że jest inaczej.
Zatrzymała się i odwróciła się do chłopaka plecami, wystawiła prawą nogę nad wodę i lekko się pochyliła.
- A gdyby tak..- Była by skoczyła gdyby nie on w ostatniej chwili złapał ją w pasie i przyciągnął ją do siebie.
Serce waliło mu jak oszalałe o mała, Laua nie popełniła samobójstwa.
O mało, co jej nie stracił!
Co by zrobił bez niej? Jak by wyglądało jego dalsze życie?
Laura przytuliła się do niego, nie mogła opanować płaczu.
- Przepraszam.- Powiedziała przez łzy.
- Cii.
Mocniej ją przytulił.
W tym momencie uświadomił sobie coś bardzo ważnego. Kochał ją.
Kochał ją od chwili, w której ją poznał.
Kochał od pierwszego uśmiechu.
Kochał ją od pierwszej kłótni.
Kochał ją…
Był głupcem, że tak późno sobie to uświadomił. O mało, co jej nie stracił.
Teraz tulił ją do siebie, patrząc na ostatni piękny zachód słońca ostatniego dnia października.
- Kocham Cię.- Wyszeptał jej cicho do ucha.
***
Ludki!!!
Taki bez sensu i nudny one shot!  Komentujcie bo chcę zobaczyć ile osób czyta tego bloga! Rozważam też myśl usunięcia go bo prawie nikt Nie czyta!
Chciałabym zobaczyć co najmniej 5 komentarzy!
Do zoba :*