poniedziałek, 31 sierpnia 2015

26."Cause' you've been wandering, I've been waiting And I'm what's missing"

Laura
Obudził mnie dźwięk budzika. Niechętnie wyciągnęłam rękę po telefon, aby wyłączyć dzwoniące urządzenie, którego fonia doprowadzał mnie do białej gorączki. Na wyświetlaczu widniała godzina 11:00. Biorąc pod uwagę, że niewiele spałam, ponieważ Leo przez całą noc nie spał i płakał. Uspokoił się dopiero koło godziny siódmej. Prawie całą noc nosiłam go na rękach, a nawet kilka razy się z nim bawiłam. Kiedy już myślałam, że śpi, zaczynał płakać. Doszło do tego, że już chciałam dzwonić do Rossa i poprosić go o pomoc. Widocznie Leo też był zmęczony, ponieważ odkąd zasnął, nadal spał. Zwlekłam się z łóżka i zabierając po drodze z szafy kilka ubrań, wyszłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę, a pod prysznicem myślałam, że zasnę. Woda była tak przyjemna, że mogłabym spać. Ubrana oraz delikatnie pomalowana wyszłam z toalety i skierowałam się do pokoju dziecięcego, aby sprawdzić, czy mój synek jeszcze śpi. Cicho uchyliłam drzwi i delikatnie stawiając kolejne kroki, podeszłam do łóżeczka. Mała kopia Rossa, nadal spała. Uśmiechnęłam się pod nosem i przykryłam go szczelniej kołderką. Bezszelestnie wyszłam z pomieszczenia i ruszyłam do kuchni, ponieważ zrobiłam się głodna. Stanęłam przed lodówką i rozglądałam się po jej zaopatrzeniu. Miałam ochotę na coś pikantnego, więc wyjęłam pikantny sos pomidorowy, a następnie nałożyłam na dwie grzanki, które położyłam na talerzu. Zalałam herbatę i biorąc ją oraz śniadanio-obiad zniosłam do salonu. Usiadłam na kanapie i zabrałam się za jedzenie. Po kilku minutach grzanki zniknęły i została herbata. Podkuliłam nogi i wzięłam do ręki kubek, a do drugiej pilot od telewizora. Przerzucałam kanały w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Dobrze, że mieliśmy polskie kanały, więc szybko znalazłam serial 'pamiętniki z wakacji'. Popijając ciepły napój, wgapiałam się w telewizor. Usłyszałam płacz dziecka, więc szybko odkłożyłam kubek na stolik i pobiegłam do pokoju. Wyciągnęłam go z łóżeczka i chwilę ponosiłam na rękach, następnie ubrałam malca i zeszłam z nim na dół. Nakarmiłam go i powoli zaczynałam przygotowywać nas do wyjścia na spacer. O 13:50, zamknęłam dom i pchając powoli wózek, kierowałam się do ogrodu spacerowego. Z blondynem, miałam się spotkać w parku, ponieważ miał wracać z treningu. Po dziesięciu minutach byłam na miejscu. Wchodząc na teren parku zauważyłam Ross w towarzystwie jakiejś brunetki. Wydawało mi się, że była to Caroline. Kobieta coś do niego mówiła. Blondyn stał do mnie odwrócony plecami, więc nie wiem, jaki był jego wyraz twarzy. Byłam już blisko nich.
-Jestem w ciąży, będziesz ojcem.
    Wypowiedziała te słowa, a pode mną ugięły się nogi. Zwieńczeniem tej sytuacji był pocałunek Rossa z Caroline. Odwróciłam się i jak najszybciej starałam się dotrzeć do domu. Jaka ja jestem głupia. Uwierzyłam w jego słowa. Myślałam, że dzisiaj się pogodzimy i będzie tak jak kiedyś. Kiedy znalazłam się w domu, w pierwszej kolejności rozebrałam Leo i położyłam na dywanie, a sama płacząc, usiadłam obok niego, starając się z nim bawić.


    Ross
Z ogromnym uśmiechem na ustach wstałem z łóżku i poszedłem wziąć prysznic. Czuję, że dzisiaj się coś wydarzy. Nie wiem, czy będzie to dobre, czy złe, ale mam nadzieję, że będzie to coś dobrego. Ubrany, stałem już przed lustrem i układałem włosy. Gotowy wróciłem do pokoju gościnnego, który był moją dotychczasową sypialnią. Spakowałem torbę treningową i zszedłem na dół. Wszedłem do kuchni, w której byli domownicy.
-Cześć Wam - uśmiechnąłem się.
-Oho, już się będzie szczerzył - zaśmiał się Ell- jedziemy moim, czy Twoim?
-Twoim, bo ja muszę coś załatwić.
    Wziąłem kanapkę. Zrobiłem kilka gryzów i już jej nie było. Zjadłem jeszcze dwie i popiłem herbatą. Razem z Ellem wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta. Wyjechaliśmy z posesji i skierowaliśmy się na trening. W ośrodku treningowym byliśmy już po kilku minutach. Wyszedłem z samochodu i poszedłem od razu do szatni. Przebrałem się i wyszedłem na murawę. Jakie było moje szczęście, kiedy trener powiedział nam, że dziś wszyscy idą na siłownię. Zajmując rowerek, układałem w myślach dzisiejszą rozmowę z brunetką. Oczywiście miałem w głowie tylko te sytuacje, jak mnie przytuli i pocałuje. Tęsknię za nimi, za nią, za synkiem, a to, że nie żąda rozwodu daje mi nadzieję, że mnie kocha, i że mi wybaczy. Zadowolony końcem zajęć, jak strzała wpadłem pod prysznice. Szybko się odświeżyłem i w podobnym tempie się ubrałem. Poganiałem Ella, co wywołało ogromne śmiechy w szatni. Po chwili już siedzieliśmy w aucie. Koło parku, samochód zatrzymał mój przyjaciel i mogłem wysiąść z pojazdu. Pożegnałem się z Ellem i ruszyłem do pobliskiej kwiaciarni. Będąc na miejscu, poprosiłem o ciemnoczerwone róże. Zapłaciłem za bukiet i wyszedłem z budynku.




Rozdział 26.
Jak wiecie zaczyna się rok szkolny więc
Rozdziały nie będą pojawiać się tak często.
Postaram się dodawać raz na tydzień w weekendy.
Anyway wasz aniołek dodał wczoraj rozdział 1 na drugim blogu :).zapraszam:

sobota, 29 sierpnia 2015

25. "Been down this road before Hit the walk, kick down the door, Let's go"


  Ross
-Brać nosidełko?
-Weź na wszelki wypadek - odezwała się.
    Chciałem ją złapać za rękę. Biłem się w myślach i ostatecznie splotłem nasze palce. Wyjęła swoją dłoń, lecz trzymaliśmy się za najmniejsze palce. Cieszyłem się w duchu, że chociaż tyle. Przywitałem się z ochroną i weszliśmy na trybuny. Zajęliśmy nasze miejsca i rozsiedliśmy się wygodnie na krzesełkach. Zrobiło mi się zimno w dłonie, cóż pogoda nas nie rozpieszczała. Mimo, że świeciło słońce, było kilka stopni na minusie. Moja żona to zauważyła, ponieważ potarła je delikatnie swoją dłonią. Cieszyłem się w duchu jak idiota, ponieważ w tym momencie, to był duży krok.
-Przyniosę Ci ciepłą herbatę, chyba, że chcesz coś innego.
-Nie musisz - uśmiechnąłem się.
-Czyli herbata?
-Dziękuję.
    Dziewczyna odeszła, aby zaopatrzyć się w ciepłe napoje. Do meczu zostało jeszcze pół godziny. Trzymając Leosia na rękach, pokazywałem mu cały stadion i trybuny.

-Twój zmiennik Ross? - usłyszałem głos za sobą.
-Oczywiście - zaśmiałem się - dzień dobry Panie Watze.
-Nie znam się, ale chyba podobny do Ciebie - uśmiechnął się życzliwie - oby talent też odziedziczył.
-Podobno, jest do mnie podobny.
-Nasza szkółka na niego czeka.
-Oczywiście, gdy tylko będzie w odpowiednim wieku, to napiszemy go do szkółki. Laura by mi nie odpuściła.
-A gdzie masz Laurę? - zaczął się rozglądać.
-Poszła po coś ciepłego do picia - odpowiedziałem - o patrz, mamusia idzie - pokazałem malcowi.
    Moja ukochana nie szła sama. Była bowiem w towarzystwie Zorca. Oboje w rękach trzymali po dwa kubki. Kiedy byli już obok nas, przywitałem się z Michałem, a Laura z Watzem. Kiedy mecz się rozpoczął, usiedliśmy na miejscach i patrzyliśmy na poczynania obu drużyn, od czasu do czasu popijaliśmy ciepłą herbatę.
    Po skończonym meczu, w którym Ameryka wygrała z Rosją  2:0, zeszliśmy na murawę, aby pogratulować piłkarzom. Porozmawialiśmy z nimi chwilę, a potem zapakowaliśmy się do auta, a jakiś czas później siedzieliśmy już w domu. Bawiłem się z synkiem na dywanie, kiedy Laura weszła do salonu z dwoma kubkami, jak mniemam były one gorące, ponieważ unosiła się z nich para. Postawiła naczynia z napojem na stoliku i usiadła naprzeciwko mnie. Dzielił nas jakiś metr. Trzymałem na kolanach Leo. Wyciągnąłem telefon, ponieważ miałem nadzieję, że uda mu się przejść chociaż troszkę i będę mógł to uwiecznić.
-No mały, idź do mamusi - mówiłem do Leo, który stał i trzymał się moich dłoni.
-Chodź tu szkrabie - wyciągnęła ręce do niego.
    Nasz synek puścił moje dłonie i niezdarnymi kroczkami ruszył do Laury. Brunetka złapała go zanim upadł i przytuliła.
-Brawo Leo. Twoje pierwsze kroczki.
    Ogromnie się cieszyliśmy. Wysłałem nagranie do przyjaciół i rodziny. Moja cudowna kobieta podała mi synka, a ja włożyłem go do kojca. Podszedłem do mojej ukochanej i przytuliłem ją, a następnie podniosłem i zakręciłem się z nią, wokół własnej osi. Z ust dziewczyny wydobył się jej melodyjny śmiech. Śmiejąc się, postawiłem ją na ziemię i staliśmy jakiś czas przytuleni do siebie.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też - odpowiedziała cichutko.
-Co z nami będzie? Kocham tylko Ciebie. Ty i Leo jesteście dla mnie najważniejsi. Kocham Was. Proszę wybacz mi.
-Ross, to nie jest proste. Mimo, że chcę, to nie potrafię. To nadal boli - spuściła głowę.
-Przepraszam. Spotkamy się jutro? Pójdziemy z Leo na spacer. O 14:00?
-Dobrze - zgodziła się.
    Chwilę jeszcze posiedziałem z moją rodzinką i poszedłem pochwalić się Ellowi. Już jutro spotkam się z Lau. Mam nadzieję, że mi wybaczy i znowu będziemy jedną rodziną. Jesteśmy umówieni na 14:00, a trzydzieści minut przed spotkaniem z idealną kobietą, muszę załatwić pewną sprawę.


Rozdział 25 :)
Postanowiłam, że założę drugiego bloga. I teraz pytanie do Was będziecie to czytać? :)
Rozdział 26 niedługo ;)

środa, 26 sierpnia 2015

24."All the posers that hover around you Dropping names and cash like the who's who"

Laura
 Od dwóch tygodni mieszkamy z Rossem osobno. Cholernie za nim tęsknię. Tęsknię za  jego pocałunkami, dotykiem. Tęsknię za nim całym. Odwiedza Leo. Codziennie przychodzi po treningu, zdarza się też, że jest przed. Dzisiaj Ross zabiera Leo na mecz. Może się nim zająć, ponieważ musi pauzować przez żółte kartki, które dostał w meczach ligowym. Była godzina 13:30 i właśnie kończyłam robić sałatkę.
-Cześć piękna - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się szybko ze strachem wymalowanym na twarzy. Przestraszył mnie.
-Co jest? Stało się coś? - zapytał zmartwiony.
-Nie, po prostu mnie przestraszyłeś.
-Przepraszam - powiedział ze skruchą.
-Nic nie szkodzi.
-Gdzie Leo?
-W salonie, w kojcu się bawi. Zjesz?
-Twoją sałatkę? Zawsze - uśmiechnął się tak, że zmiękły mi nogi.
    Wyszedł do salonu, a ja oparłam się o blat kuchenny. Ross działa na mnie, tak, że nie da się tego wyjaśnić. Jego uśmiech sprawia, że miękną mi nogi, a jego wzrok doprowadza mnie do szybszego bicia serca. Jego głos, potrafi mnie uspokoić nawet w najbardziej stresowych sytuacjach. Kocham go. Szalenie go kocham. Usłyszałam kroki, które było coraz bardziej słychać, co oznaczało, że blondyn kierował się do pomieszczenia, w którym przebywałam. Potrząsnęłam głową i przełożyłam sałatkę do szklanej miski. Poczułam dłonie, które były mi bardzo dobrze znane, na biodrach. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Mimo, że nie chciałam, momentalnie się od niego oderwałam.
-Nałożyć Ci, czy sam sobie poradzisz? - zapytałam - pójdę przygotować Leo.
    Szybko skierowałam się do salonu, w którym przebywał malec. Wzięłam go na ręce i usiadłam z nim na kanapie.


   Ross
 Dzisiaj miałem zabrać moje Skarby na mecz. Zadowolony wszedłem do kuchni, w której była Laura. Położyłem dłonie na jej biodrach i przyciągnąłem do siebie, przytulając ją. Odepchnęła mnie i wyszła z pomieszczenia. Jak zawsze musiałem wszystko zniszczyć. Gdybym nie zdradził Laury, teraz siedzielibyśmy wszyscy razem. Miałbym ją dla siebie. Mógłbym ją pocałować, przytulić, mógłbym wszystko... a teraz? Szkoda mówić. Jestem okropny. Obiecywałem, że nigdy jej nie skrzywdzę, a zdradziłem ją z byłą dziewczyną. Oczy zaczęły mnie piec, a po policzku spłynęła łza. Tak, łza. Straciłem moją małą rodzinkę. Wyszedłem na korytarz i zauważyłem, że Lau ubiera Leo, po czym gotowego wkłada go do nosidełka. Zastanawiałem się, czy branie takiego malca na mecz jest dobrym pomysłem, w końcu będzie bardzo głośno.
-Proszę - podała mi synka - miłej zabawy.
-A Ty nie jedziesz? - zdziwiłem się, lecz nic nie odpowiedziała - proszę Cię, jedź. Pojedziemy gdzieś razem, tak rodzinnie - westchnąłem - proszę. Leo też chce, żebyś pojechała, prawda? - zaśmiałem się do małego, co odwzajemnił.
-Macie mało czasu...
-Poczekamy.
-No dobrze - westchnęła i uciekła schodami na górę. Po chwili zbiegła z torebką w dłoni. Ubrała buty, pomogłem jej założyć płaszcz i wyszliśmy z domu.

    Brunetka zamknęła drzwi na klucz i chciała otworzyć drzwi od auta. Wyprzedziłem ją i zrobiłem to za nią. Kiedy wsiadła, zamknąłem je i udałem się na miejsce kierowcy. Odpaliłem pojazd i ruszyłem w kierunku Signal Iduna Park. Po kilku minutach, dojechaliśmy na miejsce. Mieliśmy ogromne szczęście, ponieważ ominęliśmy korki. Zaparkowałem na swoim stałym miejscu i wysiadłem, aby ponownie otworzyć drzwi mojej lubej, następnie wyjąłem ostrożnie synka i zamknąłem samochód.
Kocham ich. <3 


Rozdział 24.
Nigdy nie sądziłam,że aż tyle
Napiszę. Myślałam,że skończę po 3.
Ale chcę wam bardzo podziękować za 23 komentarze. Nowy rekord! :D.
Mam nadzieję,że nie jest aż tak beznadziejny.
Ale za niedługo ten blog się skończy.
A drugiego bloga chyba nie założę. :D
Obserwujcie tego bloga i polecajcie blogi w zakładce spam i zadawajcie pytania w zakładce pytania :)
Jak możecie wspomnijcie o mnie gdzieś :)
Warto poczytać tego bloga :D Opowiadanie
Kocham <3


niedziela, 23 sierpnia 2015

23."Seconds hours so many days You know what you want but how long can you wait"

*Laura*
Popatrzyłam na jedno z naszych zdjęć - idź do domu odpocząć - uśmiechnęłam się.
-Nie, zostanę z Tobą.
-Proszę Cię, musisz odpoczywać, już niedługo masz termin.
-Laura.
-Rydel.
-No dobra - odparła zrezygnowana.
    Odprowadziłam ją do drzwi wyjściowych i pożegnałyśmy się. Wyjęłam z kojca Leo i ruszyłam do poprzedniego pomieszczenia. Na podłodze w sypialni położyłam kocyk pluszaka z zabawkami. Ułożyłam synka na przytulance i położyłam się obok niego, na podłodze. Chwilę się z nim pobawiłam i wstałam, zostawiając na nim małego. Z szafy wyjęłam walizkę i otworzyłam ją. Niechętnie, ze łzami w oczach pakowałam ciuchy blondyna. Wzięłam kartkę papieru i niebieski długopis. Nawet nie zastanawiałam się co na niej napisać, słowa wychodziły ze mnie same. Przeczytałam jeszcze raz wszystko i włożyłam do koperty, na której napisałam imię ukochanego. Wzięłam synka do salonu, gdzie włożyłam go do kojca. Wróciłam do salonu po walizkę i zniosłam ją do holu. Wzięłam na ręce Leosia i wyszłam do kuchni, aby go nakarmić. Z szafki wyjęłam słoiczek z zupką. Posadziłam go na kolanach i zabrałam się za karmienie małego.
-No proszę, kochanie, zjedz jeszcze - błagam Leo.
    Poczułam dotyk na ramieniu. Momentalnie się odwróciłam i ujrzałam blondyna.

*Ross*
    Obudziłem się w salonie. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Wstałem z kanapy i ruszyłem do kuchni po jakieś tabletki na ból głowy. Otworzyłem szafkę i chwyciłem opakowanie tabletek. Wziąłem jedną i popiłem wodą. Odstawiłem resztę na swoje miejsce i ruszyłem do łazienki. Wziąłem zimny prysznic i wytarłem swoje ciało. Z ręcznikiem okręconym wokół pasa ruszyłem do sypialni, gdzie założyłem bokserki, spodnie i jakąś koszulkę. Do ręki wziąłem album ze zdjęciami i usiadłem z nimi na łóżku. Zerknąłem jeszcze na telefon, aby zobaczyć, która godzina. Na wyświetlaczu widniała godzina 8:20, więc do treningu miałem trochę czasu. Przeglądając kolejne fotografie coraz bardziej brzydziłem się tego, co zrobiłem Laurze. Mojej małej brunetce,za którą oddam własne życie. Łzy płynęły mi po policzkach. Chcę ją mieć przy sobie. Móc całować kiedy chcę, skradać niewinne buziaki i przytulać. Laura i Leo są dla mnie całym światem. Koło godziny 10:00 usłyszałem kroki. Miałem nadzieję, że to moja żona, ale był to Ell.
-Stary, coś Ty zrobił.
-Nic nie mów, nienawidzę siebie za to.
-Ross, widzę jak cierpicie. Chcę być na Ciebie wściekły za to, co zrobiłeś, ale nie potrafię. Jesteś dla mnie jak brat. Walcz o nią - położył rękę na moim ramieniu - zbieraj się na trening. Mamy piętnaście minut na dojazd.
    Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do mojego auta. W głowie miałem tylko Laurę i Leo. Nie myślałem o niczym innym. Na treningu nie mogłem się skupić. Trener to zauważył i opowiedziałem mu wszystko. Jestem dla mnie jak ojciec. Taki mój drugi tata. Kazał mi jechać do domu i ratować rodzinę. Nie krytykował, po prostu zwolnił mnie z treningu. Pobiegłem do szatni, wziąłem prysznic i gotowy wybiegłem na parking. Wsiadłem do samochodu i czym prędzej ruszyłem do domu. Będąc już na miejscu skierowałem się do mieszkania, a otwarte drzwi dały mi nadzieję, że w środku będzie moja ukochana. Moje modlitwy zostały wysłuchane. W kuchni zastałem moje skarby. Laura karmiła naszego szkraba. Chwilę na nich patrzyłem i podszedłem do niej.
-No proszę, kochanie, zjedz jeszcze.
    Położyłem rękę na ramieniu, a ona od razu się odwróciła.
-Kochanie...
    Momentalnie wstała i z Leosiem na rękach wyszła do salonu. Usiadła z nim na podłodze i położyła go na leżance. Usiadła obok niego i zaczęła się z nim bawić. Zająłem miejsce obok kobiety i dopiero wtedy zobaczyłem walizkę.
-Proszę, nie wyprowadzaj się. Laura, kocham Cię.
-Nie wyprowadzam się - odetchnąłem z ulgą - w walizce są Twoje rzeczy.

    Widziałem jak ociera łzy z policzka.

-Nie płacz, proszę, skarbie. Porozmawiajmy, zacznijmy wszystko od nowa. Kocham tylko Ciebie.
-Możesz się widywać z Leo, kiedy chcesz.
-Proszę Cię, kochanie.
-Ross - wstała - myślisz, że to dla mnie takie łatwe? Chcę, żebyś był ciągle blisko mnie. Ale to co się stało... Już się nie odstanie.
-Kocham Cię - podszedłem do niej i popatrzyłem jej w oczy.
-Ja Ciebie też - cichutko powiedziała.
    Musnąłem jej usta. Odwzajemniła pocałunek, więc starałem się go pogłębić. Całowałem ją z 
zachłannością.
-Mówią, że jeśli kogoś kochasz, to pozwól mu odejść, ale ja będę walczył o Ciebie, o Was, bo Was kocham. Jesteście dla mnie wszystkim - po raz kolejny ją pocałowałem.
    Zabrałem walizkę i ruszyłem do domu obok.


Rozdział 23.
Na początku dziękuję za te 20 komentarzy 
To niesamowite uczucie widzieć 
Tyle czytelników tych
Marnych wypocin ^^
Coraz bardziej mnie zaskakujecie.Gdyby
Nie Wy ten blog by nie istniał ;*
Przepraszam za błędy!
Next! Kiedy next? 
Jeszcze nie wiem :D
Blogi, które według mnie powinny być
Odwiedzone przez każdego ^^
Ani :)
Abi
Jeśli chcecie piszcie blogi to je dodam 
Pod następnym rozdziałem :)
Kocham <3
  

piątek, 21 sierpnia 2015

22."But when your so-called friends turn away The shadow crosses over your face"

           "But when your so-called friends turn away
The shadow crosses over your face"
            "Ale kiedy twoi tak zwani przyjaciele odwracają się 
Cień krzyży na twarzy " -R5 "What's you're missing"




*Lau*
Siedziałam w salonie z Delly. Ell wyszedł dziesięć minut temu. Boję się, co mogło się stać. Tak bardzo kocham Rossa. To przy nim wreszcie poczułam się naprawdę szczęśliwa. Ale to co zrobił... Tego nie da się szybko wybaczyć, o ile w ogóle da się wybaczyć zdradę. Początek związku jest niczym czysty zeszyt. Zapisujemy puste kartki, lecz zwykły ruch i przewrócenie kubka z kawą zabrudzi ten cudowny zeszyt. Mimo Twoich usilnych starań nie da się wyczyścić tej plamy. Bierzesz wtedy kolejny zeszyt, lecz on już nie będzie taki sam, będzie po prostu innym.
    Chrzęst klamki i odgłos otwieranych drzwi doszedł do moich uszu. Po chwili w salonie stanął Ell i zajął miejsce pomiędzy mną, a przyszłą panią Ratliff. Objął nas i przytulił do siebie. Muszę znaleźć sobie mieszkanie, ponieważ nie mam zamiaru wracać do domu, w którym mieszka Ross. Myślałam na początku, aby spakować blondyna i wystawić mu walizki za drzwi. Może to i dobry pomysł. Jeszcze nie wiem. Z zamysłu wyrwał mnie głos Rydel.
-Pójdę Wam przygotować pokój - uśmiechnęła się pocieszająco.
-Nie - zaprzeczyłam - siedź.
-Ale...
-Wynajmę coś.
-Zapomnij - odezwał się Ratliff- zostajesz tutaj.
-O której macie jutro trening?
-Na 10:00, a co?
-Nie nic, tak pytam... Dopilnujesz, żeby Ross na nim był?
-Tak.
-Dziękuję, to ja pójdę do małego, a potem spać.
    Pocałowałam państwo Ratliff w policzek i schodami ruszyłam do pokoju gościnnego. Leo leżał w pokoiku, który miał należeć do pociechy pary. Wyjęłam go z łóżeczka, zabrałam nosidełko i wyszłam z pomieszczenia. Położyłam się do łóżka, a synka położyłam obok. Chwilę na niego patrzyłam, a potem zmorzył mnie sen.

*następnego dnia*
    Już od dwóch godzin byłam na nogach. Zrobiłam domownikom śniadanie i czekałam na godzinę 10:00. Ellington schodził ze schodów z torbą treningową na ramieniu.
-Lecę, będę koło 16:00.
    Pocałował swoją narzeczoną, a mi dał buziaka w policzek. Założył buty oraz kurtkę i już go nie było. Poszłam do kuchni, gdzie nastawiłam wodę na herbatę i wyjęłam dwa kubki z szafki. Położyłam je na stole i wrzuciłam do nich torebkę herbaty owocowej. Kiedy czajnik elektryczny oznajmił, że woda jest już zagotowana, nalałam do kubków wodę i odstawiłam na bok, aby się zaparzyły. Moja przyjaciółka już siedziała na krześle.
-Głupio mi, bo zamiast ja Ci zrobić herbatę, to Ty robisz mi.
-No przestań - posłałam delikatny uśmiech i postawiłam przed nią kubek, nad którym unosiła się para.
-To pijemy i idziemy?
-Tak - westchnęłam.
    Wpatrywałam się w parę, która unosiła się nad kubkiem. Byłam trochę niewyspana, ponieważ obudziłam się w nocy i nie potrafiłam zasnąć. Przepłakałam pół nocy i zmęczona łzami zasnęłam nad ranem. Upiłam trochę herbaty i nadal wpatrywałam się we wcześniejszą rzecz. Po kilku minutach obie w ciszy opróżniłyśmy zawartość ceramicznego naczynia. Ubrałam Leo i włożyłam go do nosidełka, a następnie sama założyłam buty oraz płaszcz. Rydel wzięła do ręki moją torebkę i wyszłyśmy z domu. Zrobiłyśmy kilka kroków i weszłyśmy na posesję dobrze znanego mi mieszkania. Wyjęłam klucz z torby, włożyłam do zamka w drzwiach i przekręciłam. Nacisnęłam klamkę i wpuściłam przyjaciółkę do środka. Położyłam nosidełko w salonie, wyjęłam synka i rozebrałam go z kurteczki i bucików.
-No chodź tu Skarbie.
    Włożyłam go do kojca, kucnęłam przy nim i robiłam głupie miny do Leo. Po chwili wstałam i zdjęłam wierzchnie ubrania. Dopiero teraz zauważyłam butelki po alkoholu, które leżały na stoliku. Westchnęłam i je wysprzątałam. Zdałam sobie sprawę, że jeśli sam je opróżnił, to musiał się upić i to okropnie. Byłam jeszcze bardziej na niego zła. W kuchni zastałam ciężarną przyjaciółkę, która wpatrywała się w blat kuchenny.
-Ej, co jest? - dotknęłam jej ramienia.
-Nic, zamyśliłam się - posłała mi delikatny uśmiech - to idziemy?
    Skinęłam jedynie głową, co miało oznaczać 'tak' i ruszyłam schodami do góry. Otworzyłam drzwi do sypialni i weszłam do pomieszczenia. Na łóżku leżały albumy ze zdjęciami, na których byliśmy całą naszą rodzinką. Oczy zaczęły mnie piec, a w kącikach zbierały się łzy, które po chwili spływały po moich policzkach. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie. Dosiadła się do mnie brunetka i przytuliła mnie.
-Ja tak nie potrafię, nie potrafię spakować jego rzeczy i wystawić walizki za drzwi.


Rozdział 22.
Na wstępie chciałam wam bardzo podziękować za ponad 10000 wyświetleń. Nigdy nie sądziłam, że aż dojdzie do tej liczby. Dziękuję też za 17 komentarzy.
Jesteście najlepsi <3
 Nowy rekord. Dacie radę go pobić. 
Byłoby świetnie. :)
Rozdział dodaje dzisiaj,a nie w sobotę 
Ze względu na te komentarze i wyświetlenia.
Wszystkie wasze komentarze są bardzo
Motywujące do pisania kolejnego rozdziału,
Który się mi pisze z uśmiechem. :)
Zaskoczcie mnie i pod tym rozdziałem.(możecie pisać z anonima :D w sumie olałabym tutaj 
niż na facebooku, bo mogłabym zobaczyć ile was jest :) )
Jeśli podoba się wam mój blog obserwujcie. :) 
Dodałam też zakładkę SPAM. Możecie tam polecić swoje blogi, bo nie ma co czytać:D Jak i zakładka Pytania. :)
Macie jeszcze pomysły na zakładki?
Piszcie.
Przepraszam za błędy.
Rozdział 23 w niedzielę lub w sobotę. :)
już kończę, bo notka będzie dłuższa od rozdziału :P
Kocham <3
~angel~








środa, 19 sierpnia 2015

21. "Did you have your fun?"

*Ell*
    Nie mogłem uwierzyć w to, co zrobił Ross. Jak on mógł ją zdradzić?! I to jeszcze z Caroline. On ma żonę, dziecko. W tym momencie nie interesowało mnie to, że jest moim najlepszym przyjacielem, że jest dla mnie jak brat. Laura jest dla jak siostra. Nie pozwolę na to, żeby ktoś ranił osoby, które są dla mnie ważne. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
-Ross - zawołałem.

*Ross*
    Zaparkowałem samochód na podjeździe. Zabrałem z miejsca pasażera torbę i wyszedł z auta. Przekroczyłem próg domu i wszedłem do środka. Ściągnąłem buty i kurtkę, a torbę treningową rzuciłem w kąt. Wziąłem Leo na ręce i usiadłem na kanapie. Do salonu weszła Caroline.
-O już jesteś - usiadła obok mnie.
    Wzięła ode mnie mojego synka i włożyła do kojca. Usiadła mi na kolanach, co mnie bardzo zdziwiło. Chciałem ją z nich zdjąć, ale ona mnie pocałowała. Odepchnąłem ją od siebie.
-Co Ty robisz? - zdziwiłem się.
-Wiem, że tego chcesz - pocałowała mnie po raz kolejny.
-Ja mam żonę, dziecko. Kocham ich.
-Zapomnij o nich, to ze mną miałeś stworzyć rodzinę.
-My ze sobą zerwaliśmy.
    Pocałowała mnie. Nie wiem, dlaczego, ale odwzajemniłem ten pocałunek. Szliśmy do mojej i Laury sypialni. Nie chciałem zdradzić brunetki. Nawet się nie obejrzałem, a byłem już w łóżku ze swoją byłą dziewczyną. W pewnym momencie usłyszałem głos Lau.Mojej Lau. Był taki zawiedziony i pełen goryczy.
-Jak mogłeś - płakała - jak mogłeś nam to zrobić.
-To nie tak jak myślisz - jedyne, co potrafiłem w tym momencie powiedzieć.
    Moja ukochana wybiegła z pokoju. Zrezygnowany ubrałem się w poprzednie ciuchy i spojrzałem na zadowoloną Caroline.
-Wynoś się stąd. Nie chcę Cię więcej widzieć.
    Wyrzuciłem ją z domu, a sam poszedłem do kuchni po jakiś mocniejszy trunek. Nic tam nie znalazłem, więc ruszyłem do salonu. Otworzyłem barek i wyciągnąłem z niego wódkę. Zabrałem alkohol oraz album ze zdjęciami i usiadłem na kanapie. Popijając trunek oglądałem nasze zdjęcia, zdjęcia Laury i Leo. Z moich oczu płynęły łzy. Jestem cholernym idiotą. Zdradziłem kobietę swojego życia. Nienawidziłem siebie za to, co zrobiłem. W pewnym momencie usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Miałem nadzieję, że to ona, że mi wybaczy.
-Ross.
    Usłyszałem wołanie i już wiedziałem, że to Ratliff. Nie będzie to miłe spotkanie, ale należy mi się.
-Jak mogłeś jej to zrobić? Jesteś takim idiotą, czy tylko udajesz? - wszedł do salonu.
-Ja nie chciałem...
-Ale ją zdradziłeś! Przespałeś się z nią.
-Ell...
-Co Ell. Nie masz nic na swoje usprawiedliwienie.
    Podszedłem do niego, ale dostałem w twarz. Nawet się nie broniłem. Należy mi się. Jestem idiotą. Straciłem moje skarby. Nigdy sobie tego nie wybaczę.


To zdjęcie idealnie pasuje do rozdziału prawda?
Ten rozdział ma wam pokazać przede wszystkim przebieg wydarzeń oczami Rossa. Wiem, że krótki, ale chce Was jeszcze przytrzymać :D
Dziękuję za te wszystkie komentarze. Dalibyście radę dobić do 15 albo i więcej dla mnie? :)
Rozdział 22 hmmm... W sobotę? W sobotę.
Chyba, że się postaracie:D
Wiem że zbyt często dodaje rozdziału, ale są wakacje i mam więcej czasu.
Wielu z Was chciało by Ross i Laura byli już razem, Ale nie stanie się to szybko :D
Do następnego :)
Kocham<3


wtorek, 18 sierpnia 2015

20."I haven't slept a couple nights Been staring at the ceiling again The side effect I know too well I'm addicted to the feeling"

To już dwa miesiące odkąd Caroline zajmuje się Leo. Nie polubiłam jej, ona najwyraźniej mnie też nie. Ross może tego nie widzi, albo starał się tego nie zauważać, ale Caroline na każdym kroku próbuje się przypodobać blondynowi, jednym słowem się do niego klei.. Skończyłam zajęcia, ale nie było nigdzie Rossa. Pomyślałam, że może przedłużył mu się trening. Zawsze mnie o takim czymś powiadamiał, ale rozumiem, że nie miał dostępu do telefonu. Wyciągnęłam urządzenie z torebki, aby skontaktować się z blondynem. Mógł przecież też zapomnieć przyjechać. Nie chodzi o to, że musi po mnie przyjeżdżać, bo sama mogę wracać. Po prostu chciałam się dowiedzieć, czy wszystko w porządku. Wybrałam numer, ale nie odbierał, więc skierowałam się na przystanek autobusowy. Kiedy doszłam, zerknęłam na rozkład jazdy. Nie musiałam długo czekać, ponieważ tylko kilka minut. Sprawdziłam, czy kiosk jest otwarty i ku mojej uciesze był, więc podeszłam i poprosiłam o bilet. Zapłaciłam odpowiednią kwotę i ruszyłam do autobusu, ponieważ już dojeżdżał. Weszłam do środka i skasowałam bilet. Nie miałam ochoty, aby siedzieć, ponieważ już dość wysiedziałam się na zajęciach. Co kilka minut kierowca zatrzymywał się, aby ludzie mogli wysiąść na swoim przystanku. Autem do mojej uczelni jedzie się dziesięć minut, ale autobusem, to już trzydzieści. Po pół godzinie wysiadłam z pojazdu i ruszyłam w kierunku domu. Droga długo mi nie zajęła i już po siedmiu minutach byłam na posesji. Na chodniku spotkałam Rydel i Ella. Podeszłam do nich i przywitałam się.
-Skąd to wracasz? - zapytał Ratliff.
-Z uczelni.
-To Ross po Ciebie nie przyjechał? - zdziwił się.
-Nie. Dzwoniłam, ale nie odbierał, więc pomyślałam, że trening się przedłużył, ale przecież nie musi po mnie przyjeżdżać. A Wy, gdzie byliście?
-Na spacerze - uśmiechnęła się Delly.
-Dobra, ja lecę do tych dzieci - zaśmialiśmy się.
-No, może się nie pozabijali - wyszczerzył się mój przyjaciel.
-Wpadniecie później? - zapytała blondynka.
-Okej, będziemy - uśmiechnęłam się - to pa.
-Pa - odpowiedzieli równocześnie.
    Otworzyłam bramkę i weszłam na posesję. Auto było na podjeździe, więc prawdopodobnie Ross też był w domu. Weszłam po schodach i otworzyłam drzwi. Przekroczyłam próg mieszkania i nie ściągając płaszcza i butów od razu weszłam do salonu. W kojcu bawił się Leo. Podeszłam do niego i wzięłam go na ręce.
-Gdzie tatuś, hmm? - zaśmiałam się.
    Pocałowałam synka w główkę i odstawiłam na poprzednie miejsce. Schodami skierowałam się do sypialni w poszukiwaniu ukochanego. Już coś mi nie pasowało. Usłyszałam jęki, które dobiegły z naszego pokoju. W głowie kłębiło mi się pełno myśli. Miałam tylko nadzieję, że kiedy wejdę do pomieszczenia, to nie zobaczę tam blondyna. Pchnęłam drzwi, które i tak były uchylone i zamarłam. W naszym łóżku był Ross i Caroline. Moje oczy momentalnie napełniły się łzami, które popłynęły po moich policzkach. Byli tak zajęci sobą, że nawet mnie nie zauważyli. Mój mąż zdradził mnie ze swoją byłą dziewczyną.
-Jak mogłeś - wydusiłam z siebie - jak mogłeś nam to zrobić?
    Chłopak jak na zawołanie oderwał się od kobiety i spojrzał na mnie.
-To nie tak jak myślisz.
    Zbiegłam do salonu i wzięłam Leo na ręce. Szybko go ubrałam i włożyłam do nosidełka, a następnie przykryłam go kocykiem. Wyszłam z domu i ruszyłam do przyjaciół. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam, aż ktoś otworzy.
-Co się stało - drzwi otworzył mi brunet.
    Wiedzieli, że kiedy czekałam, aż ktoś otworzy, to musiało się coś stać. Weszłam do środka, a Ellington zabrał ode mnie dziecko. Rydel od razu znalazła się obok i mnie przytuliła. Z moich oczu płynął potok łez. Nie potrafiłam ich zatrzymać. Usiadłam na kanapie i przytuliłam się do blondynki. Ratliff zajął się Leo, ale kiedy mały zasnął, ten przyszedł do nas.
-Ross mnie zdradził - wydukałam pomiędzy napadami płaczu - z Caroline.
-Że, co zrobił?! - piłkarz aż wstał z kanapy - ja go zabiję - ruszył do drzwi.
-Ell! - krzyknęłam, ale ten nie zwracał na to uwagi.

       

                Yey!Spotkali się ^^  Kocham to.                                         zdjęcie <3

Mniejsza o to. Ja się podoba rozdział trochę namieszalam. Ale nie miejcie mi tego za złe. Jakby cały czas było tak słodko to było by nudno Mam też dobrą wiadomość nie będzie 10 rozdziałów jeszcze. Tylko 15! :D
Jeśli będzie dużo komentarzy ciąg dalszy jutro ^^.
Dla wszytkich którzy skomentowali poprzedni rozdział.:*

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

19." Our love is running emotions through the highspeed sparkling nightsky"

                                " Miłość to pełne zaakceptowanie drugiej  osób,
                                  niezależnie od rożnych szczegółowych aspektów "
                                          "Love is full of accepting other people,
                                   regardless of the various specific aspects "
 Otto Flake


-To koniec na dzisiaj. Zapraszam jutro na godzinę 15:00. Dziękuję, możecie już wyjść.
    Lektor nas pożegnał, więc zabrałam wszystkie swoje rzeczy i wrzuciłam do torebki. Spojrzałam na zegarek w telefonie, była godzina 16:30. Kierowałam się do wyjścia, ale zanim znajdę się na zewnątrz budynku, to trochę minie. Byłam coraz bliżej wyjścia i już po chwili znajodowałam na schodach uczelni. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Rossa, który miał po mnie przyjechać. Stałam już na chodniku i wyciągnęłam telefon, aby zadzwonić do ukochanego. Odblokowałam urządzenie, a kiedy wybrałam odpowiedni numer, to przyłożyłam aparat do ucha.
-No co tam kochanie? - usłyszałam po drugiej stronie.
-Gdzie stoisz?
-Za Tobą - usłyszałam za sobą.
    Zaśmialiśmy się i schowaliśmy telefony. Przytuliłam się do niego, a on mnie objął, przyciągając do siebie. 
Oderwałam się od jego ciała i złożyłam subtelny pocałunek na jego ustach. Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy do auta. Otworzył mi drzwi, a kiedy wsiadłam, zamknął je. Okrążył samochów i usiadł po stronie kierowcy. Posłał mi swój cudowny uśmiech i odpalił pojazd. Do domu dotarliśmy bardzo szybko i już po niecałych dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Blondyn zaparkował w garażu i wyszliśmy, aby zaraz znaleźć się w domu i spędzić czas z naszym synkiem. Przekroczyliśmy próg mieszkania i znaleźliśmy się w korytarzu. Zdjęliśmy z siebie ciepłe kurtki i powiesiliśmy je na wieszaku.
-Zrobiłem obiad - zamruczał mi do ucha i przytulił mnie od tyłu.
-O już jesteście - usłyszałam głos Caroline.
-Tak, mały był grzeczny? - zapytał mój mąż.
-Jak będzie starszy, to będzie taki przystojny jak jego tata. Twoja mama pokazywała mi zdjęcia jak byłeś mały - puściła oczko do blondyna - o której jutro przyjść?
-No ja mam trening na 8:00 i wrócę o 14:00 - popatrzył na mnie.
-Ja mam uczelnię o 15:00 do 19:30, więc chyba jutro nie musisz być - starałam jej się posłać miły uśmiech.
-Jak nie? A kto zostanie z Leo jak pojadę Cię odwieźć i przywieźć?
-Rydel.
-To bądź jutro tak o 14:30 do 19:50. Dasz radę? - olał mnie.
-Dla Ciebie zawsze. To pa - przytuliła go, pocałowała w policzek i wyszła.
    Poszłam do pokoju Leosia. Kiedy przekroczyłam próg pomieszczenia od razu zobaczyłam, że śpi. Cicho zamknęłam drzwi, aby nie obudzić dziecka i zeszłam na dół. W jadalni zobaczyłam na stole rozstawione sztućce.
-Zrobiłem spaghetti - Ross wszedł z dwoma talerzami - smacznego - postawił przede mną.
-Dziękuję, smacznego.
    W ciszy zjedliśmy posiłek. Zabrałam puste talerze i zniosłam do kuchni, aby je umyć. Czyste i suche naczynia włożyłam do szafki.
-Kotku, jesteś zła, że Caro była tutaj ostatnio i pokazałem jej wszystko?
-Troszkę jestem.
-Przepraszam, skarbie - przytulił mnie.
-Długo się znacie?
-Z kim? Z Caroline? No trochę.
-Wspominała coś o Twojej mamie.
-No, bo ten... Emm... Caro to moja była dziewczyna - popatrzył na mnie niepewnie.
-Że co? Długo razem byliście?
-Cztery lata. Rozstaliśmy się, bo w pełni poświęciłem się piłce.
-Idę do Delly.
-Skarbie - wołał za mną - Kotku, kocham tylko Ciebie!
    Wyszłam z domu i ruszyłam do przyjaciółki. Po kilku sekundach byłam przed domem. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam, aż ktoś z domowników otworzy.
-Po co dzwonisz? - zaśmiała się narzeczona mojego przyjaciela.
-Możemy porozmawiać?
-No jasne, co jest?
    Weszłam do środka i zdjęłam buty. Poszłam za przyszłą mamą do kuchni, gdzie zrobiła nam herbatę. 
Usiadłyśmy przy stoliku, który znajdował się w kuchni.
-To o co chodzi?
-Niepotrzebnie tutaj przychodziłam.
-No przestań, mów.
-Ta niania to była Rossa.
-Caroline? Nie mów, że jej nie poznałaś od razu.
-Nie myślałam o tym, czy to ona czy nie.
    Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i wróciłam do domu. Kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania, momentalnie obok mnie znalazł się Ross.
-Przepraszam - spuściłam głowę.
-Co Ty mówisz? To ja tu powinienem Cię przepraszać, a nie Ty mnie - przytulił mnie - zawaliłem, wiem i bardzo Cię przepraszam. To może zadzwonię do Caro i powiem, że nie musi jutro przychodzić?
-Mhm - zaśmiałam się.
-Kocham Cię najbardziej na świecie.
-Ja Ciebie też - pocałowałam go - chodź, bo nasz szkrab się niecierpliwi.
-Nie niecierpliwi się, tylko jest o Ciebie zazdrosny - zaśmiał się.
-Jak tam Ell na treningu? - zapytałam biorąc malca na ręce.
-Świetnie, wszyscy się cieszą, że wrócił i rzucili w niepamięć jego transfer. Jest tak, jakby w ogóle nie opuszczał domu.
-To super - usiadłam mu na kolanach.
-Moja mała rodzinka. Co Ty na to, żeby Leo miał rodzeństwo? - poruszał zabawnie brwiami.
-Jeszcze nie, poczekajmy może chwilkę, aż podrośnie.
-No okej, ale po co rezygnować z takiej przyjemności - pocałował mnie - Mały może pójdziesz spać? - zwrócił się do naszego synka.
-Zboczeniec - wystawiłam mu język.
-Ale Twój.
-Tylko mój - cmoknęłam go.
    Razem bawiliśmy się z Leo. Kocham ich. Leo i Ross są najważniejszymi osobami w moim życiu. Nie pomijając przyjaciół oczywiście. W związku, chyba najważniejsza jest pewność miłości. Wiesz, że druga osoba darzy Cię takim samym uczuciem. Nieważne, czy jesteś w makijażu czy bez. On Cię pomimo wszystko kocha. To, że kiedy budzisz się rano, czujesz bijące serce, które bije dla Ciebie. Każdy pocałunek smakuje tak samo, a zarazem inaczej, jakby każdy był tym pierwszym. Niesamowite jest to, że spotkało się osobę, na którą czekało się całe swoje życie. Kocham moją małą rodzinkę. Nie rozumiem swojej. Dlaczego traktowała mnie jak intruza? Jakbym nic nie umiała, jakbym była najgorsza. Dzięki Rossie I zaczęłam się ponownie w pełni cieszyć życiem, a Leo jest owocem naszej miłości.  










***
Rozdział 19!
Mi osobiście bardzo się podoba. 
Jeszcze około 10 rozdziałów i koniec bloga.
Nie mam pojęcia czy założę drugiego bloga.
Przepraszam za błędy!
Czy tylko ja jestem niezadowolona z wyników TCA? 
Cieszę się bardzo, że Ross wygrał. <3 
Moim zdaniem Laura też powinna. Miała przecież bardzo dużą przewagę. 
Ponad 30 tysięcy.
Dodatkowo dowiedziałam się,że to producenci wybierają zwycięzców! 
Nie ma sensu głosować :(
Dodatkowo nie spotkali się :/ Ale cóż trzeba żyć dalej.
Proszę was skomentujcie,by chociaż na mojej twarzy pojawił się nawet lekki uśmiech.