Nie mogę uwierzyć w to co się wczoraj wydarzyło, a nawet dzisiaj. Jeszcze to do mnie nie dotarło. Obudziłem się niedawno. Nie chciałem otwierać oczu, aby się nie rozczarować. Jednak to nie był sen.
Martwi mnie tylko, że Lau może pomyśleć, że zależało mi tylko na tym. Trzymałem w ramionach moją miłość. Tak, Ross Lynch się zakochał. Jeszcze w żadnej dziewczynie się tak nie zadurzyłem, żadnej tak nie pokochałem. Ona zawróciła mi w głowie. Nigdy nie mogłem się doczekać, kiedy pojadę odwiedzić Ella. Spędzałem wtedy czas z najlepszym przyjacielem i z brunetką. Brakuje mi Ratliffa, ale szanuję jego decyzję. Poczułem poruszenie się w moich ramionach. Lau podkręciła swoją głową i położyła ją na mojej klatce piersiowej. Przykryłem ją szczelniej kołdrą i pocałowałem w głowę. Zdałem sobie sprawę, że powinienem ją jeszcze spytać, czy zostanie moją dziewczyną. Zaniepokoiłem się, że może się nie zgodzić. Widok śpiącej dziewczyny sprawiał, że nie mogłem się powstrzymać, aby jej nie pocałować. Zbliżyłem się do jej twarzy i musnąłem usta brunetki. Chyba ją obudziłem, ponieważ odwzajemniła czułość. Cieszyłem się jak mały chłopiec, który dostał upragnioną zabawkę. Oderwałem się od jej cudownych ust.
-Dzień dobry - przytuliłem ją mocniej - jak się spało?
-Dzień dobry - pocałowała mnie w policzek - baaardzo dobrze - przeciągnęła - a Tobie?
-Cudownie - popatrzyłem jej w oczy - głodny jestem. Na co masz teraz ochotę?
-Wolisz nie wiedzieć - śmiejąc się, opadła na poduszki.
-A może jednak? - poruszyłem brwiami, co jeszcze bardziej rozbawiło blondynkę.
-Na pewno?
-Mhm.
-Ale nikomu nie mów - zbliżyła się do mojego ucha - na arbuza - zaśmiała się.
-To zaraz będzie. Razem ze śniadaniem - przytuliłem ją - gdzie mój telefon?
-Pewnie w spodniach.
-Plecy mnie pieką.
-Nie dziwię się - zachichotała.
Martwi mnie tylko, że Lau może pomyśleć, że zależało mi tylko na tym. Trzymałem w ramionach moją miłość. Tak, Ross Lynch się zakochał. Jeszcze w żadnej dziewczynie się tak nie zadurzyłem, żadnej tak nie pokochałem. Ona zawróciła mi w głowie. Nigdy nie mogłem się doczekać, kiedy pojadę odwiedzić Ella. Spędzałem wtedy czas z najlepszym przyjacielem i z brunetką. Brakuje mi Ratliffa, ale szanuję jego decyzję. Poczułem poruszenie się w moich ramionach. Lau podkręciła swoją głową i położyła ją na mojej klatce piersiowej. Przykryłem ją szczelniej kołdrą i pocałowałem w głowę. Zdałem sobie sprawę, że powinienem ją jeszcze spytać, czy zostanie moją dziewczyną. Zaniepokoiłem się, że może się nie zgodzić. Widok śpiącej dziewczyny sprawiał, że nie mogłem się powstrzymać, aby jej nie pocałować. Zbliżyłem się do jej twarzy i musnąłem usta brunetki. Chyba ją obudziłem, ponieważ odwzajemniła czułość. Cieszyłem się jak mały chłopiec, który dostał upragnioną zabawkę. Oderwałem się od jej cudownych ust.
-Dzień dobry - przytuliłem ją mocniej - jak się spało?
-Dzień dobry - pocałowała mnie w policzek - baaardzo dobrze - przeciągnęła - a Tobie?
-Cudownie - popatrzyłem jej w oczy - głodny jestem. Na co masz teraz ochotę?
-Wolisz nie wiedzieć - śmiejąc się, opadła na poduszki.
-A może jednak? - poruszyłem brwiami, co jeszcze bardziej rozbawiło blondynkę.
-Na pewno?
-Mhm.
-Ale nikomu nie mów - zbliżyła się do mojego ucha - na arbuza - zaśmiała się.
-To zaraz będzie. Razem ze śniadaniem - przytuliłem ją - gdzie mój telefon?
-Pewnie w spodniach.
-Plecy mnie pieką.
-Nie dziwię się - zachichotała.
Założyłem bokserki i sięgnąłem po telefon, aby zamówić śniadanie do pokoju. Stanąłem przed szafą z lustrem. Miałem czerwone plecy, na których odczuwałem szczypanie i pieczenie. Laura wstała z łóżka, zabierając ze sobą kołdrę, którą się okryła. Podeszła i przytuliła się do mnie od tyłu. Palcem wskazała na jakieś jaśniejsze miejsce na ramieniu. To był znak serca. Przyciągnąłem ja do siebie i pocałowałem ją w czubek nosa.
-Po co Ci to - chciałem zabrać jej kołdrę i prawie mi się to udało, ale usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Otwórz - przerwała - ale najpierw się ubierz - powiedziała słodko.
Zabrała ciuchy i wyszła do łazienki. Zapinając pasek od spodni, otworzyłem drzwi. Przede mną stał, chyba kelner z wózkiem. Jak mniemam było to nasze śniadanie.
-Po co Ci to - chciałem zabrać jej kołdrę i prawie mi się to udało, ale usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Otwórz - przerwała - ale najpierw się ubierz - powiedziała słodko.
Zabrała ciuchy i wyszła do łazienki. Zapinając pasek od spodni, otworzyłem drzwi. Przede mną stał, chyba kelner z wózkiem. Jak mniemam było to nasze śniadanie.
*Oczami Laury*
W głowie miałam tylko jedno, tylko jedną osobę. Ross Lynch. Nie potrafiłam wymazać go z pamięci, ba nawet nie chciałam tego robić. Kocham tego głupka, ale nie wiem, co jest pomiędzy nami. Odświeżyłam się i wykonałam resztę porannych czynności. Gotowa wyszłam z łazienki. Na łóżku leżał Ross. Powiedział, abym usiadła obok niego, więc zrobiłam to o co prosił. Blondyn wstał i wrócił z tacą pełną jedzenia. Zaczęliśmy jeść. Trochę pokarmiłam Lyncha, a on mnie. Blondyn marudził, że bolą go plecy. Wycisnęłam mu krem na obolałą skórę i rozsmarowałam. Wydawał z siebie dziwne dźwięki, ponieważ czuł chłód na plecach. Kończąc ze smarowaniem, zrobiłam mu delikatny masaż karku, na który też się skarżył. W pewnym momencie dźwignął się i oparł na łokciach.
-Zapomniałbym - poprawił włosy w charakterystyczny sposób - no, bo ten. Emmm... Podobasz mi się. Nie widzę świata poza Tobą. Jeszcze nikt mi tak nie zawrócił w głowię. Kocham Cię. Zostaniesz moją dziewczyną? - popatrzył mi w oczy.
-Ross, ja...
-Czyli nie - spuścił głowę.
-Też Cię kocham Lamo.
Wpiłam się w jego usta. Chwilę potem, poczułam ciężar ciała mężczyzny na sobie. Przerwały nam otwierane drzwi. Do pokoju weszła Delly z Ellem.
-Ekhem - odchrząknął Ratliff.
-Co tu się dzieje? - zapytała Deme.
-Musimy poważnie porozmawiać - wszyscy próbowali utrzymać śmiech.
-Dobra, zaraz wracamy.
Blondyn pocałował mnie i wyszedł z przyjacielem. Moja przyjaciółka usiadła obok mnie na łóżku i kazała wszystko opowiedzieć. Pominęłam głębsze szczegóły, ale na pewno sama je sobie opowiedziała. Przegadałyśmy godzinę, dopóki nie wrócili chłopcy. Oglądaliśmy filmy, a kiedy słońce delikatnie zostało przyćmione przez chmury, wyszliśmy na plażę.
Niebo było piękne. Piasek nadal był ciepły. Szłam z Rossym trzymając się za rękę, a Ratliff złapał w pasie Dells. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Nie chcę nic mówić, ale lot jest o 20:00.
-Ell, miał być jutro - odpowiedział Lynch.
-Tak jakby mi się pomyliło.
-Ell, nooo - blondyn zatrzymał się.
-Ross - skarciłam go wzrokiem - chodźcie, bo się spóźnimy.
Wróciliśmy do hotelu i szybko się pakowaliśmy, aby zdążyć na samolot. Gotowi pojechaliśmy taksówką na lotnisko. Po odbytej odprawie zajęliśmy nasze miejsca w samolocie. Oparłam głowę o ramie Rossa, a on złapał moją rękę. Mam obok siebie chłopaka, którego kocham. W jego towarzystwie czułam się bezpiecznie. Przy Ellu eż tak jest, ale Lynch to co innego. Boję się jedynie o to, że o naszym związku zdecydują kilometry. Jednak upewnia mnie, że tak nie będzie. Nie wiem, jakim cudem znalazłam się w swoim łóżku. Obudziłam się około 10:00. Poszłam do łazienki, aby wykonać codzienne czynności. Ubrałam buty i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta i ruszyłam w stronę sklepu. Na miejscu zabrałam wózek i wkładałam potrzebne produkty, czyli w tym momencie wszystko, ponieważ nasza kuchnia świeciła pustkami. Stałam w kolejce przy kasie, kiedy poczułam czyjeś dłonie, które mnie do siebie przyciągały.
-Cześć, kochanie.
-Cześć Rossiu. Co tutaj robisz? Sam jesteś?
-Zakupy dla Was, a jestem z Ellingtonem.
-Wpadniecie do nas? - zapytałam, kiedy Ross pomagał mi wkładać zakupy do bagażnika.
-Nawet teraz.
-Na nogach jesteście?
-Tak i jakby to powiedzieć. Potrzebujemy podwózki, więc jedziemy z Tobą - zaśmiał się i mnie pocałował.
Wsiedliśmy do samochodu. Przez całą drogę do domu, obaj marudzili. Mieli ciągle jakieś 'ale' do tego, jak prowadzę pojazd. Miałam się ochotę zatrzymać, zostawić ich i pojechać dalej sama. W mękach, zła dojechałam pod dom. Zabrałam zakupy i weszłam do kuchni. Ratliff poszedł obudzić Rydel, a Ross usiadł przy wyspie kuchennej. Zabrałam się za rozpakowywanie produktów. Każdy jadł co innego.
-A Ty co masz taką minę? - zapytała moja przyjaciółka.
-Jedź z tymi idiotami autem, tylko Ty musisz prowadzić. Wtedy się dowiesz.
-Ej, jakimi debilami? - zaśmiał się blondyn - pamiętaj, że nas kochasz.
-Powiedziałam idiotami, Skarbie. Zastanowię się. Wstawaj Deme. Jedziemy na trening - powiedziałam wkładając naczynia do zlewu.
Po treningu wróciłyśmy o 18:00 do domu. Z zamiarem odpoczęcia, weszłyśmy do środka. Z kuchni dało się słyszeć hałasy. Przekroczyłyśmy próg i ujrzałyśmy Ratliffa. Byli tak pochłonięci pracą, że nawet nas nie zauważyli. Usiadłyśmy w salonie na kanapie.
-O jesteście. Zrobiliśmy dla Was kolację - powiedział brunet.
-Temu baranowi nie pasował mój pomysł.
-Twoja dziewczyna, a nie wiesz, że ona nie lubi pizzy, frytek itp.
-To prawda? - zapytał blondyn.
-Mhm - zaśmialiśmy się - oj, chodź tu Skarbie - pocałowałam go w policzek.
Zjedliśmy kolację przygotowaną przez przyjaciół i zasiedliśmy na kanapie. Chwaliliśmy chłopaków, ponieważ się napracowali, aby przygotować posiłek.
-Przyjdziecie na mecz? - zapytała moja przyjaciółka.
-Kiedy? - zapytał blondyn.
-W tę sobotę - odpowiedziała.
-Powinienem jeszcze być.
Obejrzeliśmy film i poszliśmy spać. Chłopcy zostali na noc. Ross wpakował mi się do łóżka i nie chciał wyjść.
-Co Ty sobie robisz - zapytałam, śmiejąc się.
-Czekam na swoją dziewczynę, aż położy się obok i wreszcie będę mógł ją do siebie przytulić - pocałował mnie -Ell wyprosił Delly o pozwolenie, aby mógł z nią spać. Stwierdził, że tak się przyzwyczaił i inaczej nie zaśnie.
Przytulona do mojego chłopaka, zasnęłam.
-Zapomniałbym - poprawił włosy w charakterystyczny sposób - no, bo ten. Emmm... Podobasz mi się. Nie widzę świata poza Tobą. Jeszcze nikt mi tak nie zawrócił w głowię. Kocham Cię. Zostaniesz moją dziewczyną? - popatrzył mi w oczy.
-Ross, ja...
-Czyli nie - spuścił głowę.
-Też Cię kocham Lamo.
Wpiłam się w jego usta. Chwilę potem, poczułam ciężar ciała mężczyzny na sobie. Przerwały nam otwierane drzwi. Do pokoju weszła Delly z Ellem.
-Ekhem - odchrząknął Ratliff.
-Co tu się dzieje? - zapytała Deme.
-Musimy poważnie porozmawiać - wszyscy próbowali utrzymać śmiech.
-Dobra, zaraz wracamy.
Blondyn pocałował mnie i wyszedł z przyjacielem. Moja przyjaciółka usiadła obok mnie na łóżku i kazała wszystko opowiedzieć. Pominęłam głębsze szczegóły, ale na pewno sama je sobie opowiedziała. Przegadałyśmy godzinę, dopóki nie wrócili chłopcy. Oglądaliśmy filmy, a kiedy słońce delikatnie zostało przyćmione przez chmury, wyszliśmy na plażę.
Niebo było piękne. Piasek nadal był ciepły. Szłam z Rossym trzymając się za rękę, a Ratliff złapał w pasie Dells. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Nie chcę nic mówić, ale lot jest o 20:00.
-Ell, miał być jutro - odpowiedział Lynch.
-Tak jakby mi się pomyliło.
-Ell, nooo - blondyn zatrzymał się.
-Ross - skarciłam go wzrokiem - chodźcie, bo się spóźnimy.
Wróciliśmy do hotelu i szybko się pakowaliśmy, aby zdążyć na samolot. Gotowi pojechaliśmy taksówką na lotnisko. Po odbytej odprawie zajęliśmy nasze miejsca w samolocie. Oparłam głowę o ramie Rossa, a on złapał moją rękę. Mam obok siebie chłopaka, którego kocham. W jego towarzystwie czułam się bezpiecznie. Przy Ellu eż tak jest, ale Lynch to co innego. Boję się jedynie o to, że o naszym związku zdecydują kilometry. Jednak upewnia mnie, że tak nie będzie. Nie wiem, jakim cudem znalazłam się w swoim łóżku. Obudziłam się około 10:00. Poszłam do łazienki, aby wykonać codzienne czynności. Ubrałam buty i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta i ruszyłam w stronę sklepu. Na miejscu zabrałam wózek i wkładałam potrzebne produkty, czyli w tym momencie wszystko, ponieważ nasza kuchnia świeciła pustkami. Stałam w kolejce przy kasie, kiedy poczułam czyjeś dłonie, które mnie do siebie przyciągały.
-Cześć, kochanie.
-Cześć Rossiu. Co tutaj robisz? Sam jesteś?
-Zakupy dla Was, a jestem z Ellingtonem.
-Wpadniecie do nas? - zapytałam, kiedy Ross pomagał mi wkładać zakupy do bagażnika.
-Nawet teraz.
-Na nogach jesteście?
-Tak i jakby to powiedzieć. Potrzebujemy podwózki, więc jedziemy z Tobą - zaśmiał się i mnie pocałował.
Wsiedliśmy do samochodu. Przez całą drogę do domu, obaj marudzili. Mieli ciągle jakieś 'ale' do tego, jak prowadzę pojazd. Miałam się ochotę zatrzymać, zostawić ich i pojechać dalej sama. W mękach, zła dojechałam pod dom. Zabrałam zakupy i weszłam do kuchni. Ratliff poszedł obudzić Rydel, a Ross usiadł przy wyspie kuchennej. Zabrałam się za rozpakowywanie produktów. Każdy jadł co innego.
-A Ty co masz taką minę? - zapytała moja przyjaciółka.
-Jedź z tymi idiotami autem, tylko Ty musisz prowadzić. Wtedy się dowiesz.
-Ej, jakimi debilami? - zaśmiał się blondyn - pamiętaj, że nas kochasz.
-Powiedziałam idiotami, Skarbie. Zastanowię się. Wstawaj Deme. Jedziemy na trening - powiedziałam wkładając naczynia do zlewu.
Po treningu wróciłyśmy o 18:00 do domu. Z zamiarem odpoczęcia, weszłyśmy do środka. Z kuchni dało się słyszeć hałasy. Przekroczyłyśmy próg i ujrzałyśmy Ratliffa. Byli tak pochłonięci pracą, że nawet nas nie zauważyli. Usiadłyśmy w salonie na kanapie.
-O jesteście. Zrobiliśmy dla Was kolację - powiedział brunet.
-Temu baranowi nie pasował mój pomysł.
-Twoja dziewczyna, a nie wiesz, że ona nie lubi pizzy, frytek itp.
-To prawda? - zapytał blondyn.
-Mhm - zaśmialiśmy się - oj, chodź tu Skarbie - pocałowałam go w policzek.
Zjedliśmy kolację przygotowaną przez przyjaciół i zasiedliśmy na kanapie. Chwaliliśmy chłopaków, ponieważ się napracowali, aby przygotować posiłek.
-Przyjdziecie na mecz? - zapytała moja przyjaciółka.
-Kiedy? - zapytał blondyn.
-W tę sobotę - odpowiedziała.
-Powinienem jeszcze być.
Obejrzeliśmy film i poszliśmy spać. Chłopcy zostali na noc. Ross wpakował mi się do łóżka i nie chciał wyjść.
-Co Ty sobie robisz - zapytałam, śmiejąc się.
-Czekam na swoją dziewczynę, aż położy się obok i wreszcie będę mógł ją do siebie przytulić - pocałował mnie -Ell wyprosił Delly o pozwolenie, aby mógł z nią spać. Stwierdził, że tak się przyzwyczaił i inaczej nie zaśnie.
Przytulona do mojego chłopaka, zasnęłam.
***
Bum!
I oto kolejny rozdział. Przepraszam że tak długo nic tu nie było Ale byłam tydzień w górach.Mam nadzieję że się podoba. Przepraszam za błędy ale pisze z telefonu.
Bardzo proszę o skomentowanie każdego kto przeczytał chociaż trochę.Chcę zobaczyć ile Was tu jest.
5-6kom=next
Do napisania :*
Bum!
I oto kolejny rozdział. Przepraszam że tak długo nic tu nie było Ale byłam tydzień w górach.Mam nadzieję że się podoba. Przepraszam za błędy ale pisze z telefonu.
Bardzo proszę o skomentowanie każdego kto przeczytał chociaż trochę.Chcę zobaczyć ile Was tu jest.
5-6kom=next
Do napisania :*
7 komentarzy:
Zajebisty < 3
Jej! Jest raura! Rydellington! Fajnie :)
Czekam na nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
Super rozdział :*
Czekam na next <3
Super czekam na nexta
Kate :*
Niesamowite xD
no tyle się dzieje i tyle ''zrobili'' w sposób swojego związku, że... wow kobieto i nic innego mi nie przychodzi na myśl
czekam - to ty wiesz
masz taletn - to też już wiesz!
nic oryginalnego nie przychodzi mi do głowy... ( to też już pewnie wiesz xD )
ZAJEBIŚCIE I WOW I OMG I DAWAJ NEXT BO ZWARIUJĘ XD :**:*:*:*:*:*:*:*:*:**::*:*:*:**:*:*::*:**::*:*:*:*
No proszę :D Ćudeńko! :*
Czekam na next ;)
Twoja notka została dodana.
Pozdrawiam.
[blogujmy-wspolnie.blogspot.com]
Super rozdział czekam na następny!
Prześlij komentarz